Bajka
trochę smutna
„Babcie” Petra Šabacha to z pewnością baśń dla trochę
starszych dzieci. Takich, które pamiętają mięso na kartki, towarzysza Stalina i
że istniało takie państwo jak Czechosłowacja. To właśnie one będą się najlepiej
bawić w czasie tej nostalgicznej, słodko-gorzkiej podróży przez kraje, ustroje
i ideologie. Petr Šabach udowadnia swoją książką, że są dwie rzeczy, których
nikt nam nigdy nie odbierze: wspomnienia z dzieciństwa i… poczucie humoru.
Matěj „wypada
na świat, brutalnie wypchnięty z cieplutkiego grajdołka” i od razu wpada w wir
rzeczywistości, która bywa mało przyjazna, a to z przyczyn od Matěja
niezależnych. Dlaczego? Bo chłopiec rodzi się w 1951 roku, czyli w samym środku
komunistycznej zawieruchy, która nie oszczędza także jego ojczyzny
Czechosłowacji. Dlatego dzieciństwo i młodość Matěja muszą być, siłą rzeczy, naznaczone
wydarzeniami tamtego czasu, i to bardziej niż w przypadku każdego innego
dziecka. Tym bardziej że jego dom przypomina pole bitwy dla dwóch ścierających się
wówczas ustrojów: komunizmu i kapitalizmu. A to za sprawą babć, które stoją po
dwóch stronach barykady ustrojowej. Wrażliwa babcia Irena czyta Szekspira i mimo
że kocha rosyjski balet jest kapitalistką. Harda babcia Maria za to poi wszystkich,
bez względu na wiek i przypadłość lub jej brak, winem i jest zapaloną
komunistką. Nic dziwnego, że Matěj jest „skołowaną duszą”, która nie może
znaleźć sobie miejsca. Tym bardziej że stanowi on punkt oparcia dla obydwu tak
skrajnie ukierunkowanych ideologicznie babć, których łączy tylko jedna wspólna „rzecz”
– wnuczek.
Petr Šabach z
charakterystycznymi dla siebie: humorem i ciepłą ironią przeprowadza nas przez
czas przełomowych zmian w Europie. Mając
Matěja za przewodnika, poznajemy cienie i blaski dorastania
w cieniu sowieckiego reżimu, gdzie na jednym biegunie mamy niepokoje i udręki
wynikające z ograniczeń narzuconych przez komunizm, a na drugim – młodzieńcze pragnienie
wolności, bez względu na ustrój. Šabach sypie jak z
rękawa anegdotami i wzrusza do łez zabawnymi historyjkami z życia
Matěja, jego babć czy innych bohaterów
powieści, przez co już nigdy nie spojrzymy na chleb z dżemem, sałatkę czy…
wannę w taki sam sposób. Przynajmniej ja na pewnie nie spojrzę. To, co udało się
autorowi najlepiej, to przedstawienie historii jego dzieciństwa (bo chyba nie
daliście się zwieść, że Matěj nie jest alter ego Šabacha), które upłynęło w ciekawych, acz niespokojnych
czasach, tak, jak każdy z nas chciałby opowiadać o swoich najwcześniejszych
latach: zabawnie, ciekawie, ale i z łezką w oku.
Šabach rozczula. Šabach
bawi. Ale Šabach też ostrzega: dorośli, nie róbcie głupot. Żeby wasze dzieci
miały tylko dobre wspomnienia z dzieciństwa. Mnie Šabach ukołysał do snu.
Śniłam o „siejącym grozą chlebie z dżemem”.
TYTUŁ: BABCIE
AUTOR: PETR ŠABACH
PRZEKŁAD: JULIA RÓŻEWICZ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz