Spokojnie, to tylko histeria
„Runa” to powieść histeryczna. To znaczy
historyczna. Ot, taka freudowska pomyłka. Choć nie do końca, bo to właśnie Freud
patronuje tej książce. A to dlatego, że Vera Buck przedstawia historię badań
nad histerią, od których tak naprawdę wzięła swój początek psychoanaliza. I
choć „Runa” stoi na półce z beletrystyką, to i tak to, co najbardziej koszmarne
w tej książce, nie jest wcale wytworem fantazji autorki. Bo prawda jest zawsze
dziwniejsza od fikcji. I bardziej przerażająca.
Wysoko
sobie Vera Buck ustawiła poprzeczkę. Bardzo wysoko. Napisała powieść, która fenomenalnie
łączy w sobie elementy: thrillera medycznego, kryminału, jak również powieści
historycznej i gotyckiej, a jednocześnie sięgnęła po temat niełatwy i
niewygodny, bo początki psychiatrii nie są raczej powodem do dumy dla jej
pionierów. A przynajmniej nie powinny być. Do tego przeraziła nas nie na żarty.
Nie wiadomo tylko, czym bardziej: doskonałymi, choć makabrycznymi opisami tego,
co działo się w szpitalu psychiatrycznym Salpêtrière czy
tym, że oparła je na faktach…
Ambitny student medycyny Jori Hell bierze
udział w widowiskowych pokazach eksperymentalnych metod leczenia histerii w paryskim
szpitalu Salpêtrière, które
przeprowadza słynny neurolog Jean-Martin Charcot. Ten sam, którego badania staną się
punktem wyjścia dla teorii Zygmunta Freuda, a co za tym idzie, całego ruchu
psychoanalitycznego. W tym samym czasie komisarz Lecoq szuka zabójcy pewnej
arystokratki i mierzy się z własnymi demonami, a w mieście zaczynają być
mordowane kobiety, których ciała oznakowane są dziwnym kodem. Kiedy do szpitala
Salpêtrière
trafia podejrzewana o obłęd dziewczynka, tytułowa Runa, elementy skomplikowanej
układanki, jakim jest wielowątkowa, meandryczna narracja, zaczynają do siebie
pasować. Jori chce się podjąć operacji mającej na celu dosłowne (sic!)
usunięcie obłędu z mózgu pacjentki, przy czym jego motywacja wychodzi daleko poza medyczne fascynacje, z kolei komisarz Lecoq rozpoczyna poszukiwania zbrodniarza w mieście
i… w sobie. Nieoczekiwanie Runa stanie się dla nich obydwu ważnym punktem, tak
odniesienia, jak i zwrotnym.
Wielowątkowa, wielonarracyjna
(trzecioosobowa narracja z perspektywy Joriego, Gerarda, Frederica i Lecoqa
oraz pierwszoosobowa – z perspektywy chórzysty kościelnego Maxima), a przede
wszystkim oparta na solidnym researchu „Runa” nie ma nic wspólnego z komedyjkami
w stylu filmu „Histeria. Romantyczna historia wibratora”, która choć też porusza temat badań nad histerią, robi to w sposób co najmniej
powierzchowny, żeby nie powiedzieć szkodliwy. Bliżej już jest "Runie" do
doskonałego serialu „The Knick”, opowiadającego o pionierskich zabiegach chirurgicznych na początku XX
wieku. Vera Buck za pomocą kryminalnej
intrygi – która, tak między nam mówiąc, jest jedynie pretekstem do snucia
opowieści o szokujących eksperymentach dziejących się za murami szpitala Salpêtrière, przykuwa uwagę czytelnika, ale tylko po to, by
wciągnąć go w mroczny świat początków badań neurologicznych i psychiatrii, które
niewiele mają wspólnego ani z cudami, które dzieją się na stole operacyjnym bohaterów
serialu „Chirurdzy” czy z wygodną kozetką w zacisznym gabinecie terapeuty z
filmów Woody’ego Allena.
Siłą tej książki jest nastrój wszechogarniającej grozy, który udało się autorce
nie tylko stworzyć, ale też utrzymać do ostatniej strony. Vera Buck hipnotyzuje
czytelnika niczym Charcot swoje histeryczne pacjentki, a robi to przy pomocy sprytnego zabiegu; trzyma się ściśle faktów, ale tylko do momentu, kiedy znajdzie choćby najmniejszą lukę w materiałach źródłowych. Kiedy już to nastąpi, natychmiast wypełnia ją wytworami swojej fantazji, która – jeśli przyjrzymy się upiornym
eksperymentom na, zwykle zdrowych, kobietach – wcale tak bardzo nie odbiega
od tego, co naprawdę działo się za murami szpitala Salpêtrière. A trzeba jej oddać, że research, który zrobiła, jest naprawdę imponujący. Ci, którzy stwierdzą, że autorka
histeryzuje, opisując makabrę badań nad histeryczkami, mogą skorzystać z załączonej bibliografii i przekonać się, że za
wielkimi nazwiskami doktorów często stoi wielkie i nierzadko nieuzasadnione
(jak w tym przypadku) cierpienie pacjentów.
„Runa” Very Buck
to jedna z tych książek, które chwytają czytelnika za gardło i nie puszczają ani na chwilę. Żeby nie mógł złapać oddechu i żeby długo pamiętał, jak to bolało. Ostatnie
zdanie książki oddaje idealnie przesłanie tej powieści, która opowiada „o tym,
co się wydarzyło naprawdę, i o tym, co może się nie wydarzyło, ale jest warte
wzmianki – tak by człowiek nie zapomniał”. Szczęśliwi nieświadomi, którzy będą w stanie zapomnieć o tej książce. Rozsądni ci, którzy tego nie zrobią.
TYTUŁ: RUNA
AUTOR: VERA BUCK
PRZEKŁAD: EMILIA SKOWROŃSKA
WYDAWNICTWO: INITIUM
ROK WYDANIA: 2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz