Zapomnijcie
na chwilę o Harrym, Ronie i Hermionie. Jirka, En i Tonda to nowi bohaterowie
młodzieżowi na miarę naszych czasów. Trzymam kciuki, żeby Vojtěch Matocha
odniósł taki sukces czytelniczy jak J. K. Rowling, bo lepszej książki dla
młodzieży od czasów „Harry’ego Pottera” nie udało mi się od tamtej pory
przeczytać. A było to dwie dekady temu.
Na
Truchlinie czas się zatrzymał. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. Jeśli
masz zegarek na baterie, to nigdy nie dowiesz się, która godzina, bo… nie
działa elektryczność. I nikt nie wie, jaka jest tego przyczyna. To znaczy,
prawie nikt...
Truchlin
to dzielnica Pragi, która znajduje się na pograniczu dwóch światów: realnego i
nadprzyrodzonego, jasnego i mrocznego, racjonalnego i niezrozumiałego. Umowną
granicą jest elektryczność, która nie działa na Truchlinie, a jest dostępna dla
pozostałych części Pragi. Niestety, na tym się nie kończy. Truchlin zaczyna się
stopniowo rozszerzać, połykając powoli stolicę Czech i pogrążając ją w
ciemnościach. Na trop tajemnicy mrocznej dzielnicy zupełnie przypadkiem wpada
Jirka, który wraz z dwójką przyjaciół (chłopczycą Anastazją, która woli być
nazywana En) oraz Tondą zostaje wplątany w rozgrywkę, od której zależą losy nie
tylko Pragi i Czech, ale i być może całego świata. A wszystkiemu patronuje duch
Tesli, Einsteina i wielkich odkryć z dziedziny matematyki, fizyki i chemii, a
to dzięki kluczowej postaci geniusza Dalibora Nápravníka i jego niezwykłego
wynalazku.
Powieść
Matochy łączy w sobie konwencję powieści grozy z tradycją młodzieżowej
literatury detektywistycznej, której bohaterami są dzieci albo młodzież, ale
wzbogacona jest o oryginalne odniesienia do nauk ścisłych i największych odkryć
w tej dziedzinie. Przywodzi na myśl „Szatana z siódmej klasy” Kornela
Makuszyńskiego czy „Pana Samochodzika” Zbigniewa Nienackiego, ale w zdecydowanie uwspółcześnionej wersji. To, co urzeka mnie najbardziej w książce Vojtěch
Matocha, oprócz – rzecz jasna – przejrzystej konstrukcji i precyzji w budowaniu
fabuły oraz stopniowaniu napięcia (czemu nie należy się dziwić, wszak autorem
jest matematyk!), to stawianie nacisku na walor edukacyjny literatury
młodzieżowej. „Truchlin” nie tylko odświeża pamięć o wielkich wynalazcach
(historia Dalibora i Anny przywodzi na myśl szczęśliwszą wersję historii
małżeństwa Alberta Einsteina i Milevy Marić), ale także kształtuje zupełnie
nowy model bohatera powieści dla dzieci i młodzieży: inteligentnego i radzącego
sobie w każdej sytuacji nerda, którego największą bronią jest głowa na karku.
Jednocześnie autor głosi kult nauki i wiedzy, przeciwstawiając go królującemu
dzisiaj kultowi sławy i pieniądza. Zwraca uwagę na korzyści płynące z odkryć
naukowych dla ludzkości, ale też nie pomija ich destrukcyjnego wpływu na
człowieka. Nie ma chyba lepszego przedstawienia odwiecznej walki dobra i zła,
niż robi to Matocha, odwołując się od współczesnych dylematów etycznych, nad
którymi coraz mniej osób się dziś zastanawia.
Po
małych czarodziejach czas na małych Einsteinów. J. K. Rowling, miej się na
baczności! Nadchodzi Vojtěch Matocha.
TYTUŁ: TRUCHLIN
AUTOR: VOJTĚCH MATOCHA
PRZEKŁAD: ANNA RADWAN-ŻBIKOWSKA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz