poniedziałek, 2 grudnia 2019

JAK UGRYŹĆ WIELKIE JABŁKO, CZYLI NIEPRAKTYCZNY PRZEWODNIK PO NOWYM JORKU: NOWOJORSKA TOALETA




NOWOJORSKA TOALETA – miejsce, o którym możecie sobie jedynie pomarzyć, kiedy nagle odkryjecie jego brak.
Wyobraźcie sobie, że chce się wam siku. Teraz. Tak jak siedzicie. Albo stoicie. A teraz wyobraźcie sobie, że bardzo chce się wam siku. Nie odrobinę. Nie trochę. Bardzo. A teraz wyobraźcie sobie, że jesteście w miejscu, gdzie nie ma ani jednej toalety publicznej. Wspaniale, prawda? Może powtórzę: ANI JEDNEJ TOALETY PUBLICZNEJ. Nadal jest wam wspaniale? No, właśnie… Co robicie?  Nie, nie i jeszcze raz nie. Akurat TA opcja nie wchodzi w grę. No, chyba, że należycie do tych szczęściarzy, którzy są już zacewnikowani. Albo jesteście w przedziale wiekowych od zera do półtora roku. No, właśnie. Ja też nie jestem.

Co teraz? Nie pozostaje nic innego, jak tylko znaleźć jakąś kawiarnię, kupić szybko kawę i zacząć się modlić. Żeby kolejka do toalety nie była dłuższa niż kolejka po kawę. Tyle tylko że musicie najpierw znaleźć jakąś kawiarnię. I to NATYCHMIAST. I tu może być już gorzej, bo - jak się domyślacie - Nowy Jork nie składa się wyłącznie z Manhattanu. A jak ją już nawet znajdziecie, to też wcale różowo nie jest, bo trzeba stanąć w kolejce po latte, która zwykle ciągnie się przez całe miasto (kolejka, nie latte), by potem z gorącym jeszcze kubkiem szybko biec (auć…) do kolejnej kolejki, która zazwyczaj ciągnie się aż do sąsiedniego miasta, a dopiero na jej końcu znajduje się nasza mekka. TOALETA. Jeżeli, oczywiście, do tego czasu, nie leci już wam po nogach. I nie mam tu na myśli kawy…

Dlatego w Nowym Jorku Sturbacks jest jak kościół, do którego pielgrzymują miliony. Bez względu na to, czy są wierzący czy nie. Zresztą… Każdy, komu zachce się siku, uwierzy we wszystko. Wierzcie mi… I nie jest to reklama tej sieci, ale prosta zależność. Starbucks, skuszony obietnicą płacenia niższych podatków, zgodził się na przyjmowanie wszystkich w nagłej potrzebie bez konieczności zakupu czegokolwiek. Oczywiście, są odstępstwa od tej reguły. Na przykład takie, że zdarzają się Sturbacksy bez toalety. I wtedy można dostać naprawdę wielkich oczu. I to z obydwu powodów. 

W Nowym Jorku oczywiście zdarzają się toalety publiczne, ale są one równie rzadkie jak miłe słowa w postach na Facebooku i przystojni, inteligentni i sympatyczni mężczyźni, którzy nie mają już chłopaka. Jeśli nie będziecie mieć szczęścia i nie znajdziecie żadnej toalety publicznej (a, umówmy się, będzie to tak prawdopodobne jak to, że Władimir Putin otrzyma pokojową Nagrodę Nobla), to zawsze możecie wysikać się w centrach handlowych albo... bibliotece publicznej. 

Dlatego wszystkim odwiedzającym Nowy Jork polecam zaopatrzenie się o ile nie w cewnik, to na pewno w aplikację Best Bathroom
, która ułatwi znalezienie publicznej toalety, a nawet dokładnie opisze drogę do łazienki w hotelach. To ostatnie na wypadek, gdyby ktoś potrzebował iść w nocy do toalety i nie chciał włączać światła. Śmieszne? Niekoniecznie. Pamiętajcie, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. A z pełnym pęcherzem nie radzę się śmiać. 

Niniejszy przewodnik nie ma nic wspólnego z przewodnikiem Pascala, więc czytacie go na własną odpowiedzialność. Poza tym pamiętajcie, że z bezsensowną poradą jest jak z poduszką powietrzną: nic w niej nie ma, a może uratować życie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Statystyki wizyt:



Recenzje

Wywiady

Artykuły