Aż
po rękojeść
Co do tego, że „człowiek to
najokrutniejsze zwierzę” Lize Spit nie ma najmniejszej wątpliwości. Nawet jeśli
tym „najokrutniejszym zwierzęciem” jest dziecko, czego nie zawsze chcemy
przyjąć do wiadomości. Ja przyjęłam to bez wahania, bo powieść flamandzkiej
autorki to precyzyjne, choć miejscami drastyczne studium kiełkującego zła,
które w gruncie rzeczy bywa banalne. Dostałam „Szpadlem” w głowę. Bolało.
Historia,
którą opowiada Lize Spit, mogłaby wydarzyć się wszędzie, nie tylko na
belgijskiej prowincji. Trójka dzieci, przyjaźń na śmierć i życie i okrutna
zabawa, która zaczyna wymykać się spod kontroli, prowadząc do tragicznego
finału. Czy tak nie mógłby brzmieć nagłówek gazety codziennej albo tytuł
reportażu telewizyjnego? Mógłby. Bo „Szpadel” to opowieść, która jest bardzo
prawdopodobna. Pod warunkiem, że zaczniemy w końcu wierzyć w to, że dzieci nie
są wcale takie niewinne, jak byśmy chcieli je widzieć. Zło u Lize Spit jest
pozbawione wieku, płci i usprawiedliwień a jego źródło jest trywialne. I to
przeraża najbardziej.
„Trzech
muszkieterów”: Eve, Laurens i Pim mieszkają w sennym belgijskim miasteczku
Bovenmeer, gdzie nic się nie dzieje. Z wyjątkiem buzujących hormonów głównych
bohaterów. Trochę z nudów, a trochę z powodu wspomnianych hormonów chłopcy
wpadają na pomysł niewinnej z pozoru zabawy z okolicznymi dziewczętami, którą
od biedy można by nazwać czymś pomiędzy „rozbieranym pokerem” a grą „prawda czy
wyzwanie”. Zadaniem Eve jest wymyślenie zagadki, którą muszą rozwiązać
zaproszone koleżanki, jeśli nie chcą się rozebrać do rosołu, ale wygrać
dwieście euro. Jak łatwo się domyślić, żadnej z uczestniczek nie udaje się
zdobyć nagrody. Przynajmniej do momentu, kiedy w miasteczku nie pojawia się
Elise, której Eve zdradza rozwiązanie łamigłówki. Od tej chwili jednak gra
zaczyna toczyć się według zupełnie innych reguł. Kaci i ofiary zamieniają się
rolami, ale nikomu nie przychodzi do głowy przerwać okrutnej zabawy. Trzynaście
lat po dramatycznym finale gry, która zapowiadała się tak niewinnie, do rodzinne
miasteczka wraca Eve. W bagażniku ma bryłę lodu, a w głowie… Otóż to. Trudno
tak naprawdę stwierdzić, z czym i po co wraca do Bovenmeer. A przynajmniej nie
od razu.
W
„Szpadlu” narracja toczy się dwutorowo; towarzyszymy Eve, która jest
narratorką, zarówno przez całe upalne lato 2002 roku, jak i w trakcie dnia,
podczas którego odbywa ona podróż do rodzinnego miasteczka z niejasną dla nas intencją.
Bo uczczenie kolejnej rocznicy śmierci kolegi nie jest jedynym powodem jej
wyprawy z Brukseli, o czym bardzo szybko się przekonamy. Dzięki podwójnej perspektywie
czasowej łatwiej nam połączyć pewne fakty i nabrać podejrzeń, czemu tak
naprawdę służy powrót Eve do Bovenmeer. Tym bardziej, że akcja
toczy się równie leniwie, co kolejne letnie dni w sennym belgijskim miasteczku.
Dzięki oszczędnemu stylowi i niemal beznamiętnej narracji przyglądamy się temu,
co się dzieje, niczym przez oko ukrytej kamery, rejestrującej każdy, nawet
najintymniejszy ruch czy gest bohaterów. A wszystko to oczami Eve, która
relacjonuje wszystko rzeczowo i bez emocji. Jeśli już pojawia się jakaś
refleksja, to jest ona równie oszczędna, jak styl Lize Spit. Otrzymujemy w
ten sposób niemal behawioralny zapis wydarzeń, który wcale nie daje odpowiedzi
na pytanie, co i dlaczego się stało. I to jest siła tej książki, która co
prawda odwołuje się do często podejmowanego tematu brutalnych zabaw dzieci,
które wymykają się spod kontroli, ale nie stara się ani moralizować,
ani tym bardziej podawać na tacy wyjaśnienia, skąd biorą się złe uczynki. U
Lize Spit granica między katem, ofiarą i „ja tylko przy tym byłam” rozmywa się, a zło jest o ile nie banalne, to przynajmniej relatywne. I to udało się
pokazać autorce jak na dłoni.
„Szpadel”
to precyzyjne, choć miejscami okrutne studium dojrzewania. Zarówno głównych
bohaterów, jak i zła. To także równie wnikliwa, co przerażająca powieść
inicjacyjna z silnie wyeksponowanym wątkiem psychologicznym. Nasi „trzej
muszkieterowie” nie muszą wcale jak bohaterowie „Władcy much” Williama Goldinga
znaleźć się na bezludnej wyspie, by ustalać własne okrutne reguły. „Zawsze
trzymamy się zasad tylko do pewnych granic” – stwierdza beznamiętnie Eve. I
trudno odmówić jej racji.
TYTUŁ: SZPADEL
AUTOR: LIZE
SPIT
PRZEKŁAD: ŁUKASZ ŻEBROWSKI
ROK WYDANIA: 2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz