Czeski wcale nie błąd
Jiří Březina wraca z drugą częścią serii o
kryminalnych przygodach śledczego z Czeskich Budziejowic, przewrotnie robiąc krok w
tył. Zamiast kontynuacji mamy prequel. Cofamy się do pierwszej sprawy Tomáša
Volfa, która doprowadziła do karnej zsyłki do archiwum i rozpoczęcia śledztwa
opisanego w „Przedawnieniu”. Ten „czeski błąd” nie dość, że jest arcyciekawym
zabiegiem, to jeszcze potwierdza, że „Czeskie Krimi” ma się znakomicie.
Nie wiem, jak Czesi to
robią. Każdy kryminał autorstwa naszych południowych sąsiadów, który wpada w
moje ręce, jest strzałem w dziesiątkę. Ile takich dziesiątek można wydać? Nie
wiem, ale póki co Czesi punktują, czego dobrym przykładem jest znany nam już Jiří
Březina. „Przedawnienie” (CZYTAJ: https://bookpani.blogspot.com/2018/05/jiri-brezinaprzedawnienie.html) łączyło wątek kryminalny ze społeczno-politycznym i psychologicznym, a dotyczył
ciemnej karty z historii Czechosłowacji – wysiedlenia Niemców sudeckich. Sam
autor tak mówił o „Przedawnieniu”: „Chciałem po prostu napisać kryminał”. Mylił się. Te słowa
dotyczą tak naprawdę „Południcy”, czyli powieści wyjaśniającej, dlaczego Tomáš Volf zabrał się za
śledztwo, które trzymało nas w napięciu do ostatniej strony. „Południca” jest klasycznym kryminałem, napisane
zgodnie ze wszystkim regułami gatunku i nie udaje niczego innego. I za to
należy się Březinie ogromny plus już na samym wstępie.
Fabuła
„Południcy” nie jest skomplikowana: na Osiedlu Wschód, które jest
„ucieleśnieniem wszystkich leków i uprzedzeń” mieszkańców miasta, zostaje
znaleziona martwa kobieta. Początkowe podejrzenia, że mogło to być samobójstwo rozwiewają
się niemal natychmiast i sprawa zostaje przekazana dwójce żółtodziobów, w tym Tomášowi Volfowi. Kiedy
w podobny sposób ginie kolejna kobieta, już wiadomo, że mamy do czynienia z
seryjnym mordercą, który przez lokalnych dziennikarzy zostaje ochrzczony
przydomkiem „Południca”, jako że – podobnie jak słowiański demon – atakuje w
samo południe. Nasza dwójka policjantów – nieopierzony Tomáš i jego wygadana
partnerka Eva muszą poradzić sobie nie tylko ze śledztwem, ale także z
napięciami między nimi samymi. Śledztwo śledztwem, ale między kolejnymi
posunięciami młodych detektywów pojawiają się zapiski odtwarzające historię
tajemniczej Marty, co do której nie wiemy, na ile związana jest z główną osią fabularną.
Nic więcej zdradzić nie można, bo – jak w przypadku każdego kryminału – lepiej
być oszczędnym w serwowaniu szczegółów fabuły, które mogłyby pozbawić
przyjemności czytania tych, którzy jeszcze nie sięgnęli po „Południcę”.
A przyjemność znajdą dużą, o
ile nie są żądni krwi. Tej u Březiny za dużo nie ma, za co jestem mu
bardzo wdzięczna. Akcja toczy się powoli, ale nie jest pozbawiona napięcia. To,
co jest największą zaletą tej powieści, to nie tyle sam wątek kryminalny, ale
osadzenie akcji na zwyczajnym blokowisku, gdzie wszyscy się znają, a
jednocześnie – jak przychodzi co do czego – nic nikt nie wie. Senna atmosfera
Osiedla Wschód, spotęgowana przez upał, jest przytłaczająca, tak jak
przytłaczające są problemy, z jakimi borykają się jego mieszkańcy. To, co
najbardziej zaskakuje, to postać tytułowa, czyli morderca o przydomku
„Południca”. Cieszę się, że autor nie wykreował modnej teraz w kryminałach
postaci groteskowego psychopaty, ale człowieka, którego do zbrodni popchnął
splot całkiem zwyczajnych wydarzeń i osobiste nieszczęścia. Trochę tak jak
słowiańską Południcę. Ciekawym zabiegiem jest wplecenie do kryminały wątku
niepełnosprawnej Marty, która pozwala nam na chwilę odejść od śledzenia
dochodzenia, ale również daje do myślenia, i to na wielu różnych płaszczyznach.
„Południca”
to kryminał, który chętnie zobaczyłabym jako serial Netfliksa. Pod warunkiem,
że zrobiliby go również Czesi. Jeśli chodzi o kryminały, mam do nich pełne
zaufanie.
TYTUŁ: POŁUDNICA
AUTOR: JIŘÍ
BŘEZINA
PRZEKŁAD: AGATA
WRÓBEL
WYDAWNICTWO: AFERA
ROK WYDANIA: 2021
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz