środa, 30 maja 2018

JIŘÍ BŘEZINA, PRZEDAWNIENIE


Mroczno, mroczniej, czeski kryminał
Po czeskim filmie czas na czeski kryminał. Jeśli wygląda on tak jak „Przedawnienie” Jiříego Březiny, to ma ogromną szansę na to, by razem z piwem i knedlami stać się towarem eksportowym Czech. A może nawet być serwowany właśnie w takim trójpaku. I piszę to ja, która mam już szczerze dość kryminałów.

„Chciałem po prostu napisać kryminał” – kokietuje nas na wstępie autor. Dlaczego kokietuje? Bo nawet jeśli – jak tłumaczy – jego celem „nie było wywołanie dyskusji, zachęcenie kogoś do zmiany poglądów czy stworzenie wiernego portretu pewnej epoki czeskiej historii”, to właśnie za sprawą „Przedawnienia” dokonał tych wszystkich wymienionych rzeczy. I chwała mu za to. Bo nie dość, że napisał porządny kryminał (a o to chyba chodzi w tym gatunku, żeby książka "miała ręce i nogi" a jej akcja przebiegała według ściśle określonego schematu), to jeszcze wsadził kij w mrowisko, odsłaniając mało chlubną kartę w historii Czechosłowacji. I na tym polu też odniósł sukces.

Ale do rzeczy. O czym tak naprawdę opowiada „Przedawnienie”? Ano o… przedawnieniu. Tyle że i sam tytuł powieści okazuje się w trakcie lektury bardzo przewrotny. Bo choć sprawa, którą opisuje Březina, w świetle prawa już się przedawniła, jej wymiar etyczny pozostaje wciąż aktualny. Przekona się o tym młody policjant (a prywatnie długowłosy wielbiciel ciężkich metalowych brzmień) Tomáš Volf, który zostaje przeniesiony dyscyplinarnie z "dochodzeniówki", aby grzać ławę w policyjnym archiwum. Tam też trafia na nierozwiązaną sprawę dwóch morderstw z 1991 roku, w którą zamieszany jest prominentny polityk Ondřej Novotný (starający się aktualnie o stanowisko ministra spraw wewnętrznych). Okazuje się, że w przeszłości był milicjantem i jego nazwisko figuruje w aktach śledczych jako prowadzącego dochodzenie. Znudzony i sfrustrowany Volf dostaje nagle wiatru w żagle, bo widzi w odświeżeniu tej sprawy szansę na powrót do wydziału dochodzeniowego. 

Jego prywatne śledztwo prowadzi tak jego, jak i czytelnika do maleńkiej wioski przy granicy czesko-austriackiej a jednocześnie cofa do czasów po drugiej wojnie światowej, kiedy to wskutek specjalnego dekretu mieszkający tam obywatele niemieccy mieli zostać przymusowo przesiedleni do kraju przodków, co dla Czechów okazało się doskonałą okazją do odwetu za doznane krzywdy. Jak się okazuje, zagadka podwójnego zabójstwa, której rozwikłania podjął się Novotný, a którą odkrywa Volf, nierozerwalnie wiąże się z dramatyczną historią wysiedleń Niemców z terytorium byłej Czechosłowacji. W ten sposób „Przedawnienie” z kryminału zamienia się w powieść psychologiczną o zemście, podwójnej moralności i „zwyrodnialcu, który czai się w każdym z nas”. Nie mówiąc już o tym, że staje się – nawet jeśli nie jest literaturą faktu – małą cegiełką służącą przypomnieniu o mało chlubnym epizodzie w historii Czechosłowacji. Bo choć autor zarzeka się, że książka nie przedstawia autentycznych wydarzeń, to nie mamy wątpliwości, że jego opowieść jest do pewnego stopnia odbiciem tamtych dziejów.

Březina wprowadza podwójną perspektywę czasową; śledzimy poczynania Volfa, a właściwie przysłuchujemy się jego rozmowom z Novotným, a jednocześnie bierzemy udział w toczącym się kilkanaście lat wcześniej śledztwie, kiedy to Novotný cofa się pamięcią do tamtej sprawy. Zarówno Volf, jak i Novotný chcą poznać prawdę, a my mamy możliwość przyjrzenia się nie tylko temu, jak wygląda, ale także jak wyglądało wcześniej dochodzeniu do niej, a na końcu spróbować samodzielnie rozwiązać tę zagadkę. Tyle że tak naprawdę nie tyle o samą zagadkę chodzi, ale o jej tło. I mimo że Březina odżegnuje się od tworzenia portretu pewnego wycinka czeskich dziejów, to i tak to robi. I robi to znakomicie. Bo kryminalna intryga zawsze budzi ciekawość, a tutaj prowadzi nie tyle do odkrycia sprawców zbrodni, co do przedstawienia dramatycznej historii wysiedleń Niemców, które w gruncie rzeczy sprowadzało się do zwrócenia się przeciwko sobie dawnych przyjaciół czy sąsiadów. „Wysiedlenia uznano w świetle prawa za sprawiedliwy odwet, wszystkie te morderstwa, grabieże, akty poniżania i znęcania nie mogły zostać ukarane. Jakby to wszystko nigdy się nie wydarzyło”. A jednak wydarzyło się. I Březina mówi o tym głośno. 

W „Przedawnieniu” ma ani spektakularnych pościgów, ani popisowego morodbicia. I całe szczęście. Jak widać, dobry kryminał może się bez tego obejść. Osią powieści są rozmowy młodego policjanta z dawnym śledczym, a także wspomnienia tego drugiego; wszystko tak naprawdę dzieje się na płaszczyźnie dialogu i monologu. I to właśnie czyni „Przedawnienie” powieścią klaustrofobiczną, taką, która zamyka człowieka w świecie przedstawionym i trzyma – za sprawą narastającego napięcia – jak pod kluczem do ostatniej strony. Mimo że chwyta za gardło i nie puszcza, a my tracimy coraz bardziej oddech za sprawą sprawnych cliffhangerów, nie pozwala nam się wyrwać z tego morderczego uścisku. I jak dobrze to o niej świadczy!

Březina napisał coś więcej niż tylko kryminał, mimo że zarzeka się na wstępie, iż taka właśnie była jego intencja. Udało mu się nie tylko przykuć moją uwagę do ostatniej linijki, ale też pozostawić na długo zarówno z wysoko uniesionymi brwiami, jak i z wątpliwością, która tak naprawdę dotyczy i powinna dotyczyć każdego z nas. Zwłaszcza po słowach jednego z bohaterów: „W każdym z nas czai się zwyrodnialec. Pytanie, czy potrafimy utrzymać go na smyczy. (…) Wielu nie zdaje tego egzaminu i nie ma znaczenia, jakim językiem mówią”. Prawda, że przerażające? Strach obejrzeć się za siebie. Albo spojrzeć w lustro.

TYTUŁ: PRZEDAWNIENIE
AUTOR: JIŘÍ BŘEZINA
PRZEKŁAD: AGATA WRÓBEL
WYDAWNICTWO: AFERA
ROK WYDANIA: 2018 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Statystyki wizyt:



Recenzje

Wywiady

Artykuły