Matrioszka z Putinem
Człowiek o fizjonomii idealnej dla agenta
wywiadu, z markowym zegarkiem na prawej ręce, który widocznie traktuje jedynie
jako ozdobę, bo ciągle się spóźnia, to dzisiaj już nie tylko prezydent Rosji,
ale rosyjska marka. Większa niż Dostojewski czy matrioszka. Barbara Włodarczyk przejechała
tysiące kilometrów, od Moskwy po Syberię, przepytała mnóstwo osób, od
emerytowanej wiejskiej pielęgniarki przez rolnika spod Kurska po opozycyjną
dziennikarkę z Moskwy, dlaczego Rosjanie kochają Putina. I wiecie co? Zaczynam
rozumieć tę miłość, która wcale nie jest tak ślepa, jak się nam wszystkim
wydaje.
Od
kiedy w reporterskiej książce Barbary Włodarczyk „Nie ma jednej Rosji”
przeczytałam o sekcie pod Niżnym Nowogrodem, która wielbi Putina jako kolejne
wcielenie apostoła Pawła, wiedziałam już, że za wszelką cenę chcę się
dowiedzieć, dlaczego Rosjanie kochają Władimira Putina. Dlaczego kobiety podśpiewują
piosenkę „Takiego jak Putin”, która miała być prześmiewcza, a została odebrana
jak najbardziej poważnie. Dlaczego Putin to najlepsza pamiątka, jaką można
przywieść z Rosji, bo jego wizerunek widnieje już nie tylko na T-shirtach,
kubkach i kalendarzach, ale także na… jajkach wielkanocnych. I dlaczego
matrioszka z Putinem jest pięć razy droższa niż ta z Barackiem Obamą. Wiedziałam
też, że odpowiedź na to pytanie da mi tylko Barbara Włodarczyk. Więc cierpliwie
czekałam.
„Szalona
miłość. Chcę takiego jak Putin” to zbiór reportaży, których motywem przewodnim tylko pozornie jest osoba prezydenta Rosji. Tak naprawdę jego bohaterami są
Rosjanie, różnego pochodzenia, wykształcenia i statusu społecznego, którzy
wyjaśniają nam – zwykle bardzo oczywistą dla nich – swoją fascynację Putinem. Przy okazji autorka zdradza sekrety Władimira
Władimirowicza, które i tak pozostają trochę w sferze domysłów, bo
rosyjski prezydent oprócz tego, że jest chyba najsłynniejszym żyjącym Rosjaninem,
to do tego wyjątkowo tajemniczym człowiekiem. Swojego życia prywatnego strzeże
niczym agent KGB tajemnicy swojej misji. W końcu nim był... Ale i tak Barbara
Włodarczyk jest w stanie uczynić zadość naszej ciekawości i zdradzić np. to, że
Władimir Putin jada śniadanie złożone z omletu, kaszy gryczanej i soku. I że
uwielbia zieloną herbatę. Kto by pomyślał, prawda?
To, co
najbardziej urzeka mnie w książce Barbary Włodarczyk to to, że jest ona w
stanie oddać głos swoim bohaterom bez protekcjonalnego albo oceniającego tonu narracji.
Każdy z nich ma swoją prawdę, którą autorka szanuje, tak samo jak szanuje każdą
z wypowiadających się osób. To, co wydawać by się mogło oczywiste dla autora reportażu,
jest najtrudniejszym zadaniem; bycie przezroczysty. I to właśnie robi autorka „Szalonej
miłości”. Nie zasłania sobą, a jedynie porządkuje historie poszczególnych bohaterów
tak, żebyśmy otrzymali odpowiedź na każde pytanie i spojrzeli na Putina, a
także na wielbiących go Rosjan z każdej ze stron. W ten sposób wreszcie
zaczynamy rozumieć do tej pory zbyt prosto, żeby nie powiedzieć prostacko
prezentowany nam obraz fascynacji rosyjskim prezydentem jako rodzaj chorego fanatyzmu.
Dlatego
słuchamy racji Makara, działacza prokremlowskiej młodzieżówki, który
mówi, że „Putin jest najbardziej znanym Rosjaninem na świecie. Bardziej nawet
niż Dostojewski, Tołstoj, Czajkowski. To brand, z którym kojarzy się Rosja. Tak
jak wcześniej matrioszka, wódka czy bałałajka…”. Słuchamy zafascynowanej
prezydentem emerytowanej pielęgniarki Walentyny, która zadaje – jej zdaniem –
retoryczne pytanie: „Jak można nie kochać kogoś, kto stoi wyżej od nas?!”. Ale
też przysłuchujemy się wyznaniom młodej Luby, która porównuje Amerykę i Rosję
Putina, mówiąc, „Wszystko zależy od tego, jakie kto wyznaje wartości. Być może
tam żyją lepiej w sensie materialnym, ale naszą przewagą jest wielka siła
duchowa…” I o tej właśnie sile mówi większość Rosjan. Że Putin dał im wiarę w
swój kraj i w siebie samych. Ale wspominają także o zwyczajnych zaletach jego prezydentury,
jak chociażby to, że emerytura przychodzi na czas, czego wcześniej nie było.
Wielu z nich skarży się na brak niezawisłości sądów i niemal zerową wolność
mediów. Kiedy jednak przychodzi do ostatecznego rozrachunku, zgodnie
stwierdzają, że najważniejsze, żeby nie było gorzej. I to – ich zdaniem –
gwarantuje Putin.
Były
wiceszef administracji prezydenta Wieczysław Wołodin mówi wprost: „Jest Putin,
jest Rosja, nie ma Putina, nie ma Rosji”. Myliłby się jednak ten, który uważa,
że to zbyt zuchwałe słowa. Mieszkający w oddalonej kilka kilometrów od
sołowieckiego monastyru pustelni ojciec Sebastian tłumaczy to – jak na zakonnika
przystało – bardziej metafizycznie: „Jak
mówią w Rosji, człowiek musi w coś wierzyć, człowiek musi w coś wierzyć. W
komunizm, w demokrację, w wielką historię albo w Boga”. Albo w Putina. Dziękuję
autorce, że pozwoliła mi to zrozumieć.
TYTUŁ: SZALONA MIŁOŚĆ. CHCĘ TAKIEGO JAK PUTIN
AUTOR: BARBARA
WŁODARCZYK
WYDAWNICTWO: WYDAWNICTWO LITERACKIE
ROK WYDANIA: 2021
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz