Raz, dwa, trzy i… pudło!
Mówi się, że druga książka jest zawsze trudniejsza dla pisarza niż
pierwsza, bo tak naprawdę to ona właśnie decyduje o tym, czy czytelnik zechce kontynuować
przygodę z autorem czy nie. Jozef Karika, który był dla mnie objawieniem roku
2017, wrócił z kolejną powieścią. I co? O ile „Strach” był strzałem w dziesiątkę,
o tyle „Szczelina” jest strzałem w stopę. Niestety, panie Karika, tym razem
pudło.
Autor po raz kolejny powraca do tematu Trybecza, pasma górskiego na
Słowacji, o którym krążą mrożące krew w żyłach historie o tajemniczych zaginięciach
ludzi, których góry albo zabrały, albo oddały, ale w zmienionej na zawsze
postaci. U podnóża Trybecza toczyła się akcja „Strachu”, poprzedniej książki Kariki,
gdzie mieliśmy do czynienia z grupą przyjaciół związanych tajemnicą z
dzieciństwa, która ożywa wraz ze spadającą temperaturą i nadciągającą zimą
stulecia. „Szczelina” nawiązuje swobodnie do tego, z czym mieliśmy do czynienia
w „Strachu”, czyli z tajemniczymi zniknięciami osób w górach Trybecza. Jednak Karika tym
razem idzie o krok dalej. Każe swojemu bohaterowi zbadać sprawę i wysyła go prosto
w paszczę lwa, czyli… na wycieczkę górską. Ale zanim to nastąpi, odkryje on w
pustostanie sejf, kryjący płyty gramofonowe sprzed kilkudziesięciu lat z
zapisem przesłuchania człowieka, który przez ponad trzy miesiące błąkał się w górach
Trybecza, a potem wrócił tylko po to, żeby spokojnie dać się zamknąć w szpitalu
psychiatrycznym. Nasz bohater, w towarzystwie swojej dziewczyny, wielbiciela
teorii spiskowych i stąpającego mocno po ziemi amatora wspinaczki udaje się na
wyprawę mającą na celu odkrycie tajemnicy Trybecza. Ta może okazać się albo
mistyfikacją, albo historią nie z tego świata.
Zamysł kompozycyjny książki był intrygujący; autor (jako on sam) zaczyna
od swojej własnej korespondencji z tajemniczym Igorem, który podsuwa mu pomysł
na powieść. Następnie rozdziały książki naszego autora przeplatane są zapiskami na blogu bohatera owej książki (czyli wspomnianego Igora), wreszcie refleksjami
samego Kariki. Do tego wstawki z czasopism i artykułów internetowych, z których
układa się spora biblio – i netografia. I tu trzeba oddać Karice, że kompozycja
„Szczeliny” jest poprawna i klarowna, nie ma szans na pogubienie się mimo
wielogłosu narracyjnego i przeskakiwania między narracjami. Dodatkowo autor
intryguje już na wstępie, nie chcąc zdradzić, czy postać Igora jest autentyczna
i czy faktycznie otrzymał on od niego maila z propozycją tematu na książkę. Mamy więc:
tajemnicę, oryginalną i skomplikowaną, acz zgrabnie skonstruowaną kompozycję i ciekawie
poprowadzoną narrację. Co mogłoby pójść nie tak? Jak się okazuje, bardzo dużo.
Karika przeszarżował. I to go niestety
zgubiło. Książka miał zaciekawiać, a nudzi. Miała przerażać, a śmieszy. Miała
budzić refleksję, a nie było w niej nic, co nie pozwalałoby w nocy spać. O ile „Strach” był nowatorskim, wielowymiarowym i autentycznie
mrożącym krew w żyłach mini arcydziełem, które na nowo definiowało gatunek
horroru, o tyle „Szczelina” jest jak posmakowanie cukierka przez papierek. Dobry
pomysł i zła realizacja. Rozbudzony czytelniczy apetyt i połamane zęby na
książce, której nijak nie można ugryźć. Ani jeśli chodzi o historię, bo ta z
rozdziału na rozdział jest coraz mniej przekonująca. Ani jeśli chodzi o ciąg
przyczynowo-skutkowy, który zaczyna się coraz bardziej zapętlać w pojawiający się często w powieści symbol
nieskończoności. Ani wreszcie jeśli chodzi o napięcie i grozę, którymi tak
doskonale operował autor w „Strachu”. Tutaj po kolejnej, kolejnej i jeszcze kolejnej
sugestii: „Poczekajcie, już, już, za chwilę coś się wydarzy”, po której nie
działo się nic, coraz bardziej traciłam ochotę na dowiedzenie się, co nas czeka na kolejnych
kartach powieści. Nie można kusić w nieskończoność, żeby potem pokazać figę z
makiem. Tego nie wytrzyma żaden, nawet najbardziej wytrwały czytelnik. Karika
narobił smaku. I na tym się skończyło. Wobec tego musiałam pójść i najeść się
gdzie indziej.
„To nie jest nic dla ciebie” – mówi bohater
do Kariki na początku powieści. No, cóż… Dla mnie też nie.
TYTUŁ: SZCZELINA
AUTOR: JOZEF KARIKA
PRZEKŁAD: JOANNA BETLEJ
WYDAWNICTWO: STARA SZKOŁA
ROK WYDANIA: 2018
ROK WYDANIA: 2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz