Gabinet doktora Chirovici
Lustereczko, powiedz przecie, kto pisze najlepsze
kryminały na świecie? Do tej pory myślałam, że Brytyjczycy i Skandynawowie.
Wygląda jednak na to, że depczą im po piętach Rumuni. A właściwie jeden – E. O.
Chirovici. Jego „Księga luster” jest jak oryginał, który zawieruszył się
wśród powielanych w nieskończoność ksero-kryminałów. Łatwo go przeoczyć, ale
kiedy się już go znajdzie, można mówić o faktycznym szczęściu. Odetchnęłam z
ulgą. Prawdziwe kryminały nadal istnieją.
To, że do
moich rąk trafiła "Księga Luster", można uznać za szczęśliwy traf.
Tym bardziej, że mało brakowało, a pierwsza anglojęzyczna powieść E.O.
Chiroviciego nie zostałaby w ogóle wydana. Ale o tym opowie sam autor i to
tylko tym, którzy przeczytają jego książkę do końca. Wielbiciele
ksero-kryminałów mogą się nie fatygować i od razu odłożyć tę powieść na półkę.
Nie znajdą tu nic, co mogłoby ich zainteresować. Bo tak jak u Agathy Christie
ważne jest, kto zabił, a u Fiodora Dostojewskiego – dlaczego, tak u
Chiroviciego nie ma to naprawdę żadnego znaczenia. Nawet jeśli wyżej wspomniani
dadzą się zwieść opisowi na czwartej stronie – sugerującemu, że mamy do czynienia
z opowieścią z cyklu „zabili go i uciekł”, czyli „kto by się tam przejmował
związkami przyczynowo-skutkowymi, ważne, żeby w rolach głównych wystąpili:
psychopata i zmęczony życiem policjant” – to i tak będą srodze zawiedzeni. I
całe szczęście. Ponieważ „Księga luster” nie ma nic do zaoferowania mało
wymagającemu czytelnikowi. Tylko na tych, którzy odważą się przyjąć reguły gry
Chiroviciego, czekać będzie intrygująca literacka zabawa w kotka i myszkę,
która potrwa jeszcze długo po zamknięciu książki.
Agent literacki Peter Katz otrzymuje manuskrypt, w którym
autor, przedstawiający się jako Richard Flynn, nawiązuje do nadal
nierozwiązanej sprawy morderstwa znanego profesora psychologii Josepha Wiedera.
Niestety, tekst urywa się w najciekawszym i najbardziej kluczowym momencie.
Katz próbuje skontaktować się z Flynnem, ale ten mu się wymyka. I to dosłownie.
Kiedy okazuje się, że autor manuskryptu umarł i nikt nie ma pojęcia, gdzie
znajduje się reszta powieści, agent literacki – podobnie zresztą jak czytelnik –
zostaje z niczym. Oprócz, rzecz jasna, szeroko otwartych ust. Na tym kończy się
część pierwsza książki, która jest tak naprawdę fragmentem rzeczonego
manuskryptu. W kolejnej Katz przekazuje pałeczkę (i rolę narratora, tak jak już
to zrobił, oddając głos Flynnowi) zaprzyjaźnionemu dziennikarzowi śledczemu
Johnowi Kellerowi. Ten podejmuje się rozwiązania zagadki manuskryptu, a przy
okazji także tajemniczej śmierci profesora Wiedera. Tak oto czytelnik poznaje
kolejnych bohaterów zarówno książki Flynna, jak i powieści Chiroviciego. Towarzyszymy Kellerowi przez całą drugą część „Księgi
luster”, dopóki sprawa tekstu, a co za tym idzie, również zabójstwa, nie
zostaje przekazana w części trzeciej kolejnemu narratorowi – emerytowanemu
detektywowi Royowi Freemanowi, który okazuje się policjantem zamykającym
śledztwo w sprawie śmierci Wiedera. I nagle zauważamy, że wciąż tkwimy w
martwym punkcie. Bo co mamy? Niedokończoną książkę, zawierającą czytelną
informację, że jej autor posiada wiedzę na temat okoliczności, a może nawet
samego sprawcy morderstwa, martwego pisarza, który zabrał tajemnicę do grobu. I
jedyną osobę mogącą rozwikłać tę zagadkę, tyle że właśnie zdiagnozowano u niej
chorobę Alzheimera. Co za ironia losu!
Cóż zatem pozostaje? Pamięć. A raczej to, co uda się naszym
bohaterom, a właściwie bohaterom manuskryptu Flynna, odtworzyć z pamięci. W
każdej z trzech części powieści postaci pojawiające się równolegle w tekście
Flynna i książce Chiroviciego przywołują wspomnienia związane z
profesorem, tak żywym, jak i martwym. Jednak im dalej w treść, tym więcej
znaków zapytania. Mamy bowiem do czynienia jedynie z reminiscencjami, które
zaczynają się – w miarę rozwoju akcji – wzajemnie wykluczać. Pytanie brzmi:
komu mamy wierzyć? Albo inaczej: na czyjej pamięci polegać? I chociaż wiemy, że
czytana powieść to fikcja literacka, to wewnątrz tej fikcji balansujemy
nieustannie na granicy prawdy i kłamstwa, a właściwie prawdy i pamięci. Bo czy
pamięć ludzka rejestruje jedynie prawdę? Czy może po równo: prawdę i kłamstwo?
A może kłamstwo, które przyjmuje za prawdę? Czy też prawdę braną za kłamstwo?
Chirovici podaje w wątpliwość to, że istnieje jedna, obiektywna rzeczywistość.
Pokazuje za to nieskończoną liczbę jej interpretacji, bo tak naprawdę jest ona
taka, jaką ją chcemy (lub nie) widzieć. Dochodzenie naszych bohaterów do prawdy
jest równie żmudne, jak podążanie czytelnika za mniej lub bardziej mylnymi
tropami, które co chwilę podsuwa nam autor. Czujemy się jak w labiryncie
tytułowych luster, tak dobrze znanych z parków atrakcji, odbijających zarówno
prawdziwy, jak i wypaczony obraz rzeczywistości, która nie jest taka, jaka
jest, ale taka, jaka nam się wydaje. Zaczynamy wierzyć, że prawda –
paradoksalnie – oparta jest na… oszustwie. I o tym tak naprawdę jest ta
książka.
„Ludzi nigdy nie
interesowała rzeczywistość, tylko opowieść” – mówi jeden z bohaterów „Księgi
luster”. Nie znajduję lepszego podsumowania tej książki. Czytając powieść Chiroviciego,
operującego doskonałym stylem, popisowo igrającego z naszymi oczekiwaniami i przyzwyczajeniami,
a jednocześnie mówiącego między (zwodniczymi) wierszami prawdę o psikusach,
które robią nam nasze neurony, tracę zainteresowanie tym, kto i dlaczego zabił.
Skupiam się na fenomenie tego, kto i dlaczego pamięta to, co pamięta. Pamięć płata figle. A czytelnikowi figle płata autor. E.O. Chirovici to
literacki iluzjonista, który wodzi nas za nos i robi to po mistrzowsku. Jeśli w
magii najważniejsze jest, abyśmy uwierzyli, że niemożliwe jest możliwe, to
Chiroviciemu udało się ten cel osiągnąć. Mnie zaczarował. Nawet, jeśli oszukał.
TYTUŁ: „KSIĘGA LUSTER”
AUTOR: E.O. CHIROVICI
PRZEKŁAD: MATEUSZ BOROWSKI
WYDAWNICTWO: ZNAK LITERANOVA
ROK WYDANIA: 2017
AUTOR: E.O. CHIROVICI
PRZEKŁAD: MATEUSZ BOROWSKI
WYDAWNICTWO: ZNAK LITERANOVA
ROK WYDANIA: 2017
Recenzja
dla Szuflada.net
Ok, miałaś moją uwagę już po połączeniu słów "rumuński" i "kryminał". Brzmi jak mieszanka wybuchowa, ale widzę, że się sprawdza. Poważny kandydat na przyszłą lekturę, zwłaszcza, że chce w najbliższym czasie wrócić do kryminałów :)
OdpowiedzUsuńMoją uwagę przykuło nazwisko :) A kiedy okazało się, że autor pochodzi z Rumunii, pomyślałam, że to nie może być ksero-kryminał. A przynajmniej nie powinien ;) Polecam, bo książka jest o czymś więcej niż tylko o tym, kto kogo zabił i dlaczego ;)
Usuń