Dziewczynka-wojenka i chłopiec malowany
Ta książka rozczaruje. Zarówno tych, którzy spodziewali się
płomiennego (i zakazanego) romansu żołnierza Wehrmachtu z francuską dziewczyną
rodem z „Francuskiej suity” Irène Némirovsky, jak i tych, którzy czekali na
brutalne sceny wojenne prosto z „Bękartów wojny” Quentina Tarantino. Bo choć
mamy i Francuzkę, i Niemca, a w tle szaleje II wojna światowa, nic nie jest u
Anthony’ego Doerra takie, jak się wydaje. Zupełnie jak tytułowe „Światło,
którego nie widać”.
Ta książka zaboli, ale nie od
razu. Żeby jednak to nastąpiło, trzeba pokonać wszelkie uprzedzenia związane z
informacją na czwartej okładce. Kiedy ją przeczytałam i dowiedziałam się, że
„Światło, którego nie widać” Doerra opowiada o francuskiej dziewczynie i
niemieckim żołnierzu, których losy splatają się podczas nalotu aliantów na
Saint-Malo, pomyślałam, że nie mam ochoty na drugą „Francuską suitę”. W końcu
takich książek o zakazanym romansie wroga z ofiarą (albo jak kto woli: ofiary z
wrogiem) literatura zna wystarczająco dużo. Nie zrobiła też na mnie wrażenia
wzmianka na temat zdobycia przez Doerra Nagrody Pulitzera za tę właśnie
powieść. Zwykle takie informacje sugerują, że książka powinna zachwycać, nawet
jeśli w ostatecznym rozrachunku nie zachwyca. Jednak to, co zaintrygowało
mnie w opisie na okładce, to fakt, że choć dwójkę głównych bohaterów dzieli
wszystko, to łączy sposób, w jaki poznają świat; oboje robią to za pomocą
słuchu. Dla niewidomej Marie-Laure to jedyny – obok dotyku – sposób na
zaznajomienie się z rzeczywistością, dla Wernera, który odkrywa w sobie pasję
do radiotechniki, słuchanie audycji radiowych staje się portalem do zupełnie
innego świata. To wystarczyło, żeby Anthony Doerr zasiał we mnie ziarno bardzo
przyjemnego niepokoju. Może jednak będzie to coś zupełnie innego, niż myślałam…
I rzeczywiście było. To historia
paralelna. Francuzki Marie-Laure, córki utalentowanego ślusarza Muzeum Historii
Naturalnej w Paryżu, która w wieku sześciu lat traci wzrok, i niemieckiego
sieroty Wernera Pfenniga, wychowującego się wraz z siostrą w jednym z domów
dziecka w Zagłębiu Ruhry. Dziewczynkę poznajemy, kiedy ojciec uczy ją świata
przez dotyk, podsuwając lektury w Braille’u, budując specjalnie dla niej
skomplikowane miniaturowe konstrukcje i tworząc makietę Paryża, dzięki której
dowie się, jak poruszać się po własnym mieście. Z chłopcem zaznajamiamy się z
kolei, kiedy podczas zabawy znajduje zepsute radio i nieoczekiwanie odkrywa w
sobie pasję i talent do radiotechniki. Do być może trochę niedoskonałego, ale
za to spokojnego dzieciństwa tej dwójki wkracza wojna. Nie od razu, powoli. I
dla każdego z nich będzie oznaczać coś innego. Do uszu Marie-Laure zaczną
docierać strzępy informacji, że „prawdopodobnie zgwałcą niewidome przed
przygłupimi”, do uszu Wernera – strzępy nazistowskiej propagandy z naprawianego
radia.
Kiedy naziści wkroczą do Paryża,
dwunastoletnia Marie-Laure wraz z ojcem (i zabranym przez niego legendarnym
diamentem zwanym Morze Ognia bądź jego doskonałą kopią), uciekną do miasteczka
Saint-Malo w Bretanii. W tym samym czasie Werner, dzięki swemu niezwykłemu
talentowi do radiotechniki, trafi do miejsca przesyconego przyjemnym zapachem
ciasta i perfum eleganckiej kobiety o zgrabnych łydkach, a które w
rzeczywistości okaże się mieszkaniem wysoko postawionego nazistowskiego
wojskowego z zepsutym radioodbiornikiem. Kiedy Marie-Laure będzie poznawać
„Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi” i przez pogarszające się zapachy
i smaki jedzenia odkrywać, czym jest wojna, Werner spróbuje odnaleźć się w
elitarnej szkole z internatem, która tak naprawdę nie będzie niczym innym, jak
tylko placówką Hitlerjugend. Spotkają się po kilku latach. I to dwukrotnie.
Pierwszy raz, kiedy Werner – jako żołnierz elitarnego oddziału specjalizującego
się w namierzaniu wrogich transmisji radiowych – przez przypadek usłyszy głos
czytającej po francusku dziewczyny, a drugi, gdy podczas nalotu aliantów na
Saint-Malo trafi do domu, w którym ukrywa się Marie-Laure. Ich losy splotą się
bardzo późno (biorąc pod uwagę obszerność książki) i na dodatek jedynie na
krótką chwilę, ale znaczenie tego spotkania będzie dla każdego z nich
nieocenione.
Anthony Doerr bardzo subtelnie
kreśli pejzaż z wojną w tle. Wojny nie tyle widzianej, co słyszanej przez
dwójkę nieświadomych niczego dzieci, które z czasem muszą stanąć twarzą w twarz
z jej przerażającym obliczem. Powieść Doerra jest precyzyjna i kunsztowna
niczym konstrukcje genialnego ojca Marie-Laure albo składane przez Wernera
elementy radia. Autor zestawia koszmarną wizję wojny z pełną smaków i kształtów
rzeczywistością niewidomej dziewczyny, jak również z przepełnionym ładem i
harmonią światem radiotechniki, w którym zatraca się młodziutki żołnierz.
Smakujemy razem z Marie-Laure zarówno słonawą wodę z puszki po fasolce, jak i
smak strachu, kiedy ukrywa się w szafie przed nazistami. Wsłuchujemy się razem
z Wernerem w trzaski i szumy radiowych transmisji, ale i w jego niepokój, gdy
słyszy rzeczy, z którymi zgadzać się powinien, ale nie rozumie, dlaczego.
„Światło, którego nie widać” to opowieść uwikłania w historię II wojny
światowej, ale sposób, w jaki ją widzimy, zmienia się w zależności od
perspektywy każdego z bohaterów. I jest to perspektywa niezwykła. Wojenną
rzeczywistość Marie-Laure przedstawia Doerr za pomocą sugestywnych, barwnych,
choć czasem nieco surrealistycznych opisów przywodzących na myśl obrazy
Salvadora Dalego. Z kolei wojenny świat Wernera zostaje oddany terminologią
techniczną, co przywodzi na myśl dzieła Pabla Picassa – poukładane, ale nie
zawsze tak jak trzeba. Autor znalazł nietypowy sposób na przedstawienie grozy
wojny: jej makrokosmos przeciwstawił mikrokosmosom, jakim są poznawane za
pomocą słuchu i dotyku światy dwójki młodych ludzi, których różnić powinno
wszystko, a nie dzieli nic.
Kończąc książkę, niemal czuje się
na języku smak zawartości ostatniej puszki dzielonej sprawiedliwie przez
Marie-Laure i Wernera w dniu, w którym się poznają. Okazuje się, że jest pełna
słodkich, soczystych brzoskwini, które jedzone są niepewnie i pospiesznie na
środku zbombardowanego pokoju. Tak właśnie smakuje powieść Doerra – słodko przy
pierwszym kęsie, za to z cierpkim posmakiem.
AUTOR: ANTHONY DOERR
TYTUŁ: "ŚWIATŁO,
KTÓREGO NIE WIDAĆ"
PRZEKŁAD: TOMASZ WYŻYŃSKI
WYDAWNICTWO: CZARNA OWCA
ROK WYDANIA: 2014
WYDAWNICTWO: CZARNA OWCA
ROK WYDANIA: 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz