Wszystko do opisania
Jak
napisać o kimś, kto do tej pory opisywał innym i na dodatek mówi, że „nigdy nie
napiszę o sobie samej w pierwszej osobie”? Jacek Antczak znalazł na to sposób –
stworzył kolaż z przeprowadzonych przez lata wywiadów z „czarownicą
reportażu”. W ten sposób Hanna Krall, bo o niej mowa, złamała
obietnicę (albo raczej groźbę) i przemówiła, czyniąc z „Reporterki” nie
wywiad-rzekę, nie opowieść biograficzną, ale wyjątkową autobiografię.
Reporterka” drugie poprawione i rozszerzone wydanie książki, która intryguje nie tylko osobą bohaterki, ale także niezwykłą konstrukcją. Niech nikogo nie zwiedzie forma wywiadu. To nie jest jedna rozmowa, którą Jacek Antczak przeprowadził z Hanną Krall, ale poszatkowane wywiady, które na przestrzeni wielu lat przeprowadziły z nią różne osoby, ułożone w taki sposób, aby tworzyły jedną całość. Antczak robi to po mistrzowsku. Tylko obecność przypisów na dole strony przypomina, że mamy do czynienia z kolażem, a nie jedną rozmową. Pytania ułożone są w taki sposób, że nie tylko zachowują logiczny ciąg, ale utrzymane jest cały czas tempo konwersacji. Odnosi się wrażenie, że Krall toczy jedną i tę samą dyskusję. Ten intersujący zabieg Antczaka ma jeszcze jedną (w tym wypadku) zaletę. Z czasem rozmywa się nam osoba pytającego (choć w tym wypadku jest to większa liczba osób) i głos Hanny Krall słychać głośno i wyraźnie, jakby nie potrzebowała żadnych pytań do snucia swojej opowieści. Bo i z opowieścią mamy tu do czynienia. Krall ma niezwykłą umiejętność nie tylko pisania, ale także opowiadania, co widać zwłaszcza w tych momentach, kiedy odpowiedź na pytanie przeradza się w przytaczanie jakiejś historii. Bo „czarownica reportażu” nie byłaby sobą, gdyby nie – opowiadając o sobie – nie przedstawiała opowieści o ludziach, którzy stali się bohaterami jej artykułów i książek.
Reporterka” drugie poprawione i rozszerzone wydanie książki, która intryguje nie tylko osobą bohaterki, ale także niezwykłą konstrukcją. Niech nikogo nie zwiedzie forma wywiadu. To nie jest jedna rozmowa, którą Jacek Antczak przeprowadził z Hanną Krall, ale poszatkowane wywiady, które na przestrzeni wielu lat przeprowadziły z nią różne osoby, ułożone w taki sposób, aby tworzyły jedną całość. Antczak robi to po mistrzowsku. Tylko obecność przypisów na dole strony przypomina, że mamy do czynienia z kolażem, a nie jedną rozmową. Pytania ułożone są w taki sposób, że nie tylko zachowują logiczny ciąg, ale utrzymane jest cały czas tempo konwersacji. Odnosi się wrażenie, że Krall toczy jedną i tę samą dyskusję. Ten intersujący zabieg Antczaka ma jeszcze jedną (w tym wypadku) zaletę. Z czasem rozmywa się nam osoba pytającego (choć w tym wypadku jest to większa liczba osób) i głos Hanny Krall słychać głośno i wyraźnie, jakby nie potrzebowała żadnych pytań do snucia swojej opowieści. Bo i z opowieścią mamy tu do czynienia. Krall ma niezwykłą umiejętność nie tylko pisania, ale także opowiadania, co widać zwłaszcza w tych momentach, kiedy odpowiedź na pytanie przeradza się w przytaczanie jakiejś historii. Bo „czarownica reportażu” nie byłaby sobą, gdyby nie – opowiadając o sobie – nie przedstawiała opowieści o ludziach, którzy stali się bohaterami jej artykułów i książek.
Dużo tu miejsca na opowiadanie o pracy. Życie osobiste przeziera spoza historii reporterskich, ale widać, że Hanna Krall naprawdę nie lubi mówienia o sobie w pierwszej osobie. Nawet zapytana o to, jak by się określiła w jednym zdaniu, odpowiada: „Jestem reporterką”, a o swojej pracy mówi: „Trzeba pisać tylko o tym, co jest warte zapisania, o czym trzeba zawiadomić ludzi”. I taka też jest Krall w „Reporterce”. Opowiada o życiu jakby mówiła o reportażu: Wiedza o tym, jak bardzo człowiek może być dobry albo jak bardzo zły. (…) Tylko takiej wiedzy dostarcza życie reporterowi, a reporter czytelnikowi”. Wciąż podkreśla różnice między literaturą piękną a literaturą faktu, bo – jak sama mówi – nie można ich w żaden sposób zestawiać, bo „reporter jest ograniczony przez życie”. I zwierza się, że ilekroć słucha o tragedii i przyłapuje się na tym, że myśli „Jaka to piękna scena”, karci się natychmiast.
Ale znajdziemy w „Reporterce” i zabawną historię o tym, jak poszła do leżącego Mariana Brandysa, by nie powiedzieć mu, że nie zgadza się na jego uwagi dotyczące jej tekstu i opowieść o przyjaźni z dawnym uczniem – Mariuszem Szczygłem czy….
„Reporterka” to pozycja obowiązkowa dla reportażystów, wielbicieli gatunku i ceniących reportaże Hannę Krall. Ale nie tylko. To także być może jedyna okazja poznać samą reporterkę, która – chcąc nie chcąc – opowiada o sobie swoimi słowami. A, uwierzcie, ma o czym.
AUTOR: JACEK ANTCZAK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz