Literacki Orient Express
Franz Ritter nie może spać. I
nam spać nie daje, każąc towarzyszyć sobie w na poły onirycznej podróży po
krajach Lewantu, którą odbywa, nie ruszając się z łóżka. Asystuje nam, niczym
Dantowska Beatrycze, jego niespełniona miłość – Sara. I ciężka woń opium,
którym odurza się nasz bohater. Jeśli jednak liczycie na słodką opowieść rodem
z „Baśni tysiąca i jednej nocy” z Aladynem, Szeherezadą i rodzynkami
sułtańskimi w rolach głównych, to się gorzko rozczarujecie. „Busola” Mathiasa
Énarda wyznacza zupełnie nowy kierunek w myśleniu o Bliskim Wschodzie. Wasze
oczy zwrócą się ku Mekce, ale już nie spojrzycie na nią tak samo, jak dotąd.
Odważnie sobie Mathias Énard
poczyna. W czasach, kiedy o Bliskim Wschodzie słyszymy głównie w kontekście
terroryzmu, tzw. Państwa Islamskiego i wojny w Syrii, autor patrzy na Orient
jak na kolebkę kultury zachodniej. Podczas gdy słowo „inny” zaczyna nabierać w
Europie coraz bardziej pejoratywnego znaczenia, Énard poświęca inności ponad
pięćset stron. Co ciekawe, ta, którą przedstawia, zamiast dzielić – łączy.
„Inne” nie znaczy dla autora ani lepsze, ani gorsze, ale po prostu… inne. Bo
czyż Konstantynopol nie jest najbardziej wschodnim miastem Zachodu, a
jednoczenie najbardziej zachodnim miastem Wschodu? I to chyba się wzajemnie nie
wyklucza, prawda? A jeśli nawet tak wam się wydaje, to posłuchajcie bohatera
„Busoli”. Może dacie się przekonać, że jest – nomen omen – inaczej.
Wiedeński muzykolog Franz
Ritter nie śpi. Z różnych powodów. Głównie dlatego, że cierpi – i to zarówno
fizycznie, bo dręczy go nieznana do końca czytelnikowi choroba, jak i duchowo,
bo nie jest w stanie zaprzestać rozpamiętywania niespełnionej miłości do orientalistki
Sary. Cierpienie uśmierza dużą ilością opium i niemniejszą liczbą reminiscencji
wspólnych podróży po Bliskim Wschodzie. W tym sensie „Busola” jest opowieścią o
miłości, ale nie tyle do kobiety, ile do świata w całej jego nieprzebranej
różnorodności. Głównie jednak do świata Orientu, który bohater Énard pokochał
równie mocno jak oprowadzającą go po nim kobietę. Jego miłość do Bliskiego
Wschodu ma – podobnie jak atencja dla pani orientalistki – słodko-cierpki, a
czasem wręcz gorzki smak, ale Franz Ritter nie jest w stanie się odkochać. To
jednak, co przebija najbardziej z jego monologu, to nie fascynacja krajami
Lewantu, ale przede wszystkim próba znalezienia busoli, która pomogłaby
zaprowadzić porządek w jego własnym mikrokosmosie, podczas gdy makrokosmos
zaczyna pogrążać się w chaosie. Dlatego Ritter podąża w kierunku wskazanym
przez kompas swojej obsesji. Pierwszą jest Sara, drugą – dzięki tej pierwszej –
Orient. Sara, niczym Beatrycze z „Boskiej komedii” Dantego, oprowadza Franza po
wszystkich niebiańskich sferach Bliskiego Wschodu. Początkowa fascynacja
krajami Lewantu, wraz z ich barwną kulturą, ale i skomplikowaną sytuacją
społeczno-polityczną, zamienia się w poszukiwanie związków między tym, co
wschodnie, a tym, co zachodnie. Z czasem, podążając tokiem myślenia Franza
Rittera, zaczynamy zmieniać swój punkt widzenia. Widzimy coraz więcej
podobieństw między Zachodem a Wschodem, a nawet dostrzegamy coraz więcej
wpływów, jakie Orient wywarł na Europę. I to nie tylko jako natchnienie dla
szeregu twórców, których zresztą Mathias Énard skrupulatnie i w ogromnej
liczbie wymienia. Inspiracja, jaką niosą kraje Lewantu, nie ogranicza się
jedynie do sięgania po egzotyczne motywy, ale ma realne przełożenie na
kształtowanie się kultury Zachodu. Chyba najlepszym tego przykładem jest
fragment o wampiryzmie, rozpoczynający się od dyskusji między Sarą a Franzem na
temat „Carmilli” Sheridana La Fenu (pierwszej powieści o wampirach na długo
przed „Drakulą” Brama Stokera). Bez trudu dostrzeżemy w niej metaforę relacji
między światem Wschodu i Zachodu. Ten ostatni zaczyna przywodzić na myśl
wampira czerpiącego energię ze Wschodu i dzięki niej właśnie tętniącego życiem.
Własnym, choć przecież kradzionym.
Diagnoza, jaką stawia Mathias
Énard w „Busoli”, jest dość jednoznaczna. Świat pogrąża się w chaosie i tylko
zrozumienie i zaakceptowanie go w całej jego heterogeniczności może ocalić
człowieka przed obłędem. Jednocześnie autor obala szereg mitów, takich jak
obraz Napoleona jako wyzwoliciela Arabów, który nie odniósł wcale
przewidywanego sukcesu jako wybawiciel islamu, czy też stawia śmiałe polityczne
tezy: „Islamiści walczą z islamem, Stany Zjednoczone i Europa prowadzą wojnę
przeciwko innemu w sobie”, aż po brawurowe stwierdzenie: „Czasami mam wrażenie,
że zapadła noc, że zachodnia ciemność ogarnęła światły Orient”. Bo Énard szuka
Orientu poza Orientem. I znajduje go. A dzięki niemu także i nasz wzrok zaczyna
podążać w stronę Mekki. I z powrotem. I tak bez końca.
„Busola” to fascynujące studium
Orientu. Solidne kompendium wiedzy na temat Bliskiego Wschodu. Literacka podróż
śladami wielkich pisarzy, kompozytorów i postaci historycznych, zarówno tych
pochodzenia arabskiego, jak i Europejczyków zakochanych w krajach Lewantu.
Szkic z pogranicza filozofii, religii i sztuki na temat wzajemnego przenikania
i uzupełniania się dwóch – wydawałoby się – diametralnie różnych światów. A
jednocześnie zapiski przemyśleń z bezsennej nocy, którymi schorowany, odurzony
opium i nieszczęśliwie zakochany mężczyzna dzieli się z nami, nie będąc pewnym,
czy zdąży nam to wszystko opowiedzieć następnego dnia. Bo dzień może dla Franza
Rittera nie nadejść.
Uprzedzam jednak, że „Busola”
nie jest lekturą dla każdego. Narracja w postaci strumienia świadomości,
przywodząca na myśl „Kiedy umieram” Williama Faulknera, mnogość odniesień do
światowej literatury, muzyki i architektury, jak również interdyscyplinarny i
erudycyjny styl Énarda sprawiają, że mamy do czynienia bardziej z
kulturalno-filozoficznym esejem niż beletrystyką, co może stanowić twardy orzech
do zgryzienia dla czytelnika, zwłaszcza na początku powieści. Galeria zarówno
historycznych, jak i współczesnych postaci ze świata sztuki, polityki (tak
Wschodu, jak i Zachodu), przyprawiająca o zawrót głowy liczba nazwisk,
skomplikowana terminologia z zakresu muzykologii, architektury czy archeologii,
mnogość cytatów i dygresji – to na pewno nie lada wyzwanie czytelnicze, które
nie dla każdego może okazać się atrakcyjne. Warto przy tej okazji pamiętać o
tłumaczce, która podjęła rękawicę. Magdalena Kamińska-Maurugeon – chapeau bas!
Czy wiecie, że w szufladach
hotelowych pokoi w Niemczech zawsze leży Nowy Testament, a w takich samych
pokojach, tyle że w krajach arabskich, u wezgłowia łóżka znajduje się kompas
albo róża wiatrów wskazujące Mekkę? Ja też nie wiedziałam. Chociażby z
tego powodu warto wsiąść do literackiego Orient Expressu, do którego zaprasza
nas Mathias Énard. Ci, którzy będą chcieli poznać fascynujący świat Orientu i
wszelkich jego powiązań z Zachodem, przeżyją niezapomnianą podróż. Ci zaś, którzy
uznają, że ich to w ogóle nie interesuje, mogą potraktować „Busolę” jak lek
nasenny. Uśpi? Nie wiadomo. Warto jednak po nią sięgnąć, żeby to sprawdzić.
AUTOR: MATHIAS ÉNARD
TYTUŁ: "BUSOLA"
PRZEKŁAD: MAGDALENA KAMIŃSKA-MAURUGEON
WYDAWNICTWO: WYDAWNICTWO LITERACKIE
ROK WYDANIA: 2017
Recenzja dla Szuflada.net
WYDAWNICTWO: WYDAWNICTWO LITERACKIE
ROK WYDANIA: 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz