niedziela, 5 listopada 2017

MATHIAS ÉNARD, BUSOLA

Literacki Orient Express



Franz Ritter nie może spać. I nam spać nie daje, każąc towarzyszyć sobie w na poły onirycznej podróży po krajach Lewantu, którą odbywa, nie ruszając się z łóżka. Asystuje nam, niczym Dantowska Beatrycze, jego niespełniona miłość – Sara. I ciężka woń opium, którym odurza się nasz bohater. Jeśli jednak liczycie na słodką opowieść rodem z „Baśni tysiąca i jednej nocy” z Aladynem, Szeherezadą i rodzynkami sułtańskimi w rolach głównych, to się gorzko rozczarujecie. „Busola” Mathiasa Énarda wyznacza zupełnie nowy kierunek w myśleniu o Bliskim Wschodzie. Wasze oczy zwrócą się ku Mekce, ale już nie spojrzycie na nią tak samo, jak dotąd.

Odważnie sobie Mathias Énard poczyna. W czasach, kiedy o Bliskim Wschodzie słyszymy głównie w kontekście terroryzmu, tzw. Państwa Islamskiego i wojny w Syrii, autor patrzy na Orient jak na kolebkę kultury zachodniej. Podczas gdy słowo „inny” zaczyna nabierać w Europie coraz bardziej pejoratywnego znaczenia, Énard poświęca inności ponad pięćset stron. Co ciekawe, ta, którą przedstawia, zamiast dzielić – łączy. „Inne” nie znaczy dla autora ani lepsze, ani gorsze, ale po prostu… inne. Bo czyż Konstantynopol nie jest najbardziej wschodnim miastem Zachodu, a jednoczenie najbardziej zachodnim miastem Wschodu? I to chyba się wzajemnie nie wyklucza, prawda? A jeśli nawet tak wam się wydaje, to posłuchajcie bohatera „Busoli”. Może dacie się przekonać, że jest – nomen omen – inaczej.

Wiedeński muzykolog Franz Ritter nie śpi. Z różnych powodów. Głównie dlatego, że cierpi – i to zarówno fizycznie, bo dręczy go nieznana do końca czytelnikowi choroba, jak i duchowo, bo nie jest w stanie zaprzestać rozpamiętywania niespełnionej miłości do orientalistki Sary. Cierpienie uśmierza dużą ilością opium i niemniejszą liczbą reminiscencji wspólnych podróży po Bliskim Wschodzie. W tym sensie „Busola” jest opowieścią o miłości, ale nie tyle do kobiety, ile do świata w całej jego nieprzebranej różnorodności. Głównie jednak do świata Orientu, który bohater Énard pokochał równie mocno jak oprowadzającą go po nim kobietę. Jego miłość do Bliskiego Wschodu ma – podobnie jak atencja dla pani orientalistki – słodko-cierpki, a czasem wręcz gorzki smak, ale Franz Ritter nie jest w stanie się odkochać. To jednak, co przebija najbardziej z jego monologu, to nie fascynacja krajami Lewantu, ale przede wszystkim próba znalezienia busoli, która pomogłaby zaprowadzić porządek w jego własnym mikrokosmosie, podczas gdy makrokosmos zaczyna pogrążać się w chaosie. Dlatego Ritter podąża w kierunku wskazanym przez kompas swojej obsesji. Pierwszą jest Sara, drugą – dzięki tej pierwszej – Orient. Sara, niczym Beatrycze z „Boskiej komedii” Dantego, oprowadza Franza po wszystkich niebiańskich sferach Bliskiego Wschodu. Początkowa fascynacja krajami Lewantu, wraz z ich barwną kulturą, ale i skomplikowaną sytuacją społeczno-polityczną, zamienia się w poszukiwanie związków między tym, co wschodnie, a tym, co zachodnie. Z czasem, podążając tokiem myślenia Franza Rittera, zaczynamy zmieniać swój punkt widzenia. Widzimy coraz więcej podobieństw między Zachodem a Wschodem, a nawet dostrzegamy coraz więcej wpływów, jakie Orient wywarł na Europę. I to nie tylko jako natchnienie dla szeregu twórców, których zresztą Mathias Énard skrupulatnie i w ogromnej liczbie wymienia. Inspiracja, jaką niosą kraje Lewantu, nie ogranicza się jedynie do sięgania po egzotyczne motywy, ale ma realne przełożenie na kształtowanie się kultury Zachodu. Chyba najlepszym tego przykładem jest fragment o wampiryzmie, rozpoczynający się od dyskusji między Sarą a Franzem na temat „Carmilli” Sheridana La Fenu (pierwszej powieści o wampirach na długo przed „Drakulą” Brama Stokera). Bez trudu dostrzeżemy w niej metaforę relacji między światem Wschodu i Zachodu. Ten ostatni zaczyna przywodzić na myśl wampira czerpiącego energię ze Wschodu i dzięki niej właśnie tętniącego życiem. Własnym, choć przecież kradzionym.

Diagnoza, jaką stawia Mathias Énard w „Busoli”, jest dość jednoznaczna. Świat pogrąża się w chaosie i tylko zrozumienie i zaakceptowanie go w całej jego heterogeniczności może ocalić człowieka przed obłędem. Jednocześnie autor obala szereg mitów, takich jak obraz Napoleona jako wyzwoliciela Arabów, który nie odniósł wcale przewidywanego sukcesu jako wybawiciel islamu, czy też stawia śmiałe polityczne tezy: „Islamiści walczą z islamem, Stany Zjednoczone i Europa prowadzą wojnę przeciwko innemu w sobie”, aż po brawurowe stwierdzenie: „Czasami mam wrażenie, że zapadła noc, że zachodnia ciemność ogarnęła światły Orient”. Bo Énard szuka Orientu poza Orientem. I znajduje go. A dzięki niemu także i nasz wzrok zaczyna podążać w stronę Mekki. I z powrotem. I tak bez końca.

„Busola” to fascynujące studium Orientu. Solidne kompendium wiedzy na temat Bliskiego Wschodu. Literacka podróż śladami wielkich pisarzy, kompozytorów i postaci historycznych, zarówno tych pochodzenia arabskiego, jak i Europejczyków zakochanych w krajach Lewantu. Szkic z pogranicza filozofii, religii i sztuki na temat wzajemnego przenikania i uzupełniania się dwóch – wydawałoby się – diametralnie różnych światów. A jednocześnie zapiski przemyśleń z bezsennej nocy, którymi schorowany, odurzony opium i nieszczęśliwie zakochany mężczyzna dzieli się z nami, nie będąc pewnym, czy zdąży nam to wszystko opowiedzieć następnego dnia. Bo dzień może dla Franza Rittera nie nadejść.

Uprzedzam jednak, że „Busola” nie jest lekturą dla każdego. Narracja w postaci strumienia świadomości, przywodząca na myśl „Kiedy umieram” Williama Faulknera, mnogość odniesień do światowej literatury, muzyki i architektury, jak również interdyscyplinarny i erudycyjny styl Énarda sprawiają, że mamy do czynienia bardziej z kulturalno-filozoficznym esejem niż beletrystyką, co może stanowić twardy orzech do zgryzienia dla czytelnika, zwłaszcza na początku powieści. Galeria zarówno historycznych, jak i współczesnych postaci ze świata sztuki, polityki (tak Wschodu, jak i Zachodu), przyprawiająca o zawrót głowy liczba nazwisk, skomplikowana terminologia z zakresu muzykologii, architektury czy archeologii, mnogość cytatów i dygresji – to na pewno nie lada wyzwanie czytelnicze, które nie dla każdego może okazać się atrakcyjne. Warto przy tej okazji pamiętać o tłumaczce, która podjęła rękawicę. Magdalena Kamińska-Maurugeon – chapeau bas!

Czy wiecie, że w szufladach hotelowych pokoi w Niemczech zawsze leży Nowy Testament, a w takich samych pokojach, tyle że w krajach arabskich, u wezgłowia łóżka znajduje się kompas albo róża wiatrów wskazujące Mekkę?  Ja też nie wiedziałam. Chociażby z tego powodu warto wsiąść do literackiego Orient Expressu, do którego zaprasza nas Mathias Énard. Ci, którzy będą chcieli poznać fascynujący świat Orientu i wszelkich jego powiązań z Zachodem, przeżyją niezapomnianą podróż. Ci zaś, którzy uznają, że ich to w ogóle nie interesuje, mogą potraktować „Busolę” jak lek nasenny. Uśpi? Nie wiadomo. Warto jednak po nią sięgnąć, żeby to sprawdzić.

AUTOR: MATHIAS ÉNARD
TYTUŁ: "BUSOLA"
PRZEKŁAD: MAGDALENA KAMIŃSKA-MAURUGEON
WYDAWNICTWO: WYDAWNICTWO LITERACKIE
ROK WYDANIA: 2017

Recenzja dla Szuflada.net
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Statystyki wizyt:



Recenzje

Wywiady

Artykuły