niedziela, 13 czerwca 2021

Fotograf Alexander Petrosyan: Jestem filtrem rzeczywistości

Fotograf Alexander Petrosyan: Jestem filtrem rzeczywistości

 

Alexander Petrosyan

Na Pana stronie możemy przeczytać: Po tym jak w 2000 roku zdecydował się zostać profesjonalnym fotografem, Alexander Petrosyan zdał sobie sprawę, że aby naprawdę zrozumieć otaczający go świat, musi najpierw spróbować uchwycić go w obiektywie aparatu, i ciągle mu się to udaje ”. Jak to wyglądało wcześniej? Jeszcze zanim Pan zdecydował się na bycie zawodowym fotografem.


Swój pierwszy aparat dostałem jako nastolatek w prezencie urodzinowym od ojca. Początkowo nie traktowałem fotografii zbyt poważnie i większość zdjęć z tamtego czasu nie jest zbyt dobra. Potem zacząłem pracować jako fotograf dla gazet i magazynów, a ostatecznie fotografia stała się dla mnie sztuką. Wtedy zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę znacznie bardziej interesuje mnie kreatywna strona tego zawodu. Kiedy fotografia była tylko moją pracą, czułem, że to mi nie wystarcza.

 

Nie było to wystarczająco interesujące?


Kiedy traktujesz to wyłącznie jak swoją pracę, to jest to zamówienie, za które otrzymujesz wynagrodzenie. Kiedy robisz to, bo coś przykuwa twoją uwagę i wywołuje emocje, wtedy jest to sztuka.


©Alexander Petrosyan

Czym jest dla Pana fotografia?

Wyrażaniem siebie. Jestem prawdziwie sobą, kiedy fotografuję. Fotografowanie to sposób, w jaki postrzegam rzeczywistość.

 

“Zdjęcie jest w stanie powiedzieć więcej niż tysiąc słów”. Zgadza się Pan z tym powiedzeniem?  


Fotografia to język wszechświata; nie ma granic ani barier. Świetne zdjęcie może przeniknąć do twojego umysłu i wywołać emocje już w tym samym momencie, kiedy je zobaczysz. Możesz to poczuć bardziej niż na przykład literaturę, w momencie kiedy nie znasz ani języka, ani kontekstu kulturowego. W przypadku zdjęcia nie potrzebujesz niczego oprócz tego wycinka rzeczywistości, który przedstawia ci autor i od razu wiesz, o co w nim chodzi. To niezwykłe połączenie między tym, kto zrobił zdjęcie, a tym, kto je ogląda. Możesz je poczuć albo nie. Możesz przyjąć ten tajny przekaz, który daje ci autor albo nie. Nie ma tu żadnej analizy, jedynie czyste emocje. To jest coś, co próbuję robić jako fotograf: nie tyle uchwycić kształty rzeczy albo ludzi, co nastrój i emocje im towarzyszące.


©Alexander Petrosyan

Zabiera pan wszędzie aparat? Każdego dnia powstają nowe zdjęcia?


Tak, aparat mam zawsze przy sobie, a jeśli już zdarzy mi się go zostawić w domu, to mam przy sobie smartfon albo inne urządzenie, które może spełnić rolę aparatu. Robienie zdjęć jest dla mnie jak oddychanie. Nie muszę nawet o tym myśleć, po prostu to robię. Widzę świat wokół mnie jak w obiektywie aparatu. I to jest właśnie mój sposób na zrozumienie rzeczywistości wokół mnie.


Rosja na Pana zdjęciach wygląda zupełnie inaczej niż na pocztówkach. Fotografie zdają się być nieretuszowane i uchwycające piękno w brzydocie? Zdawał pan sobie z tego sprawę?


Nie, ponieważ ja tak właśnie widzę Rosję. Z drugiej strony, nie wierzę w istnienie tzw. obiektywnego zdjęcia. Fotografia zawsze powstaje po przefiltrowaniu jej przez percepcję fotografującego i jego punkt widzenia. Dla mnie każde zdjęcie to portret rzeczywistość. To ja jestem filtrem rzeczywistości wokół mnie.


©Alexander Petrosyan


Ale to zależy od Pana stanu wewnętrznego.


Tak, ale także od stanu wewnętrznego odbiorcy. Jeśli udało mi się przykuć moją fotografią czyjąś uwagę, to znaczy, że zrobiłem dobre zdjęcie.


Jak w takim razie udaje się Panu zrobić świetne zdjęcie?


To zależy tylko od fotografującego. Możesz jechać gdziekolwiek, znaleźć najpiękniejszy widok na świecie i… zrobić najgorsze zdjęcie. Możesz zjechać cały świat, zobaczyć wiele zachwycających miejsc i obiektów albo ludzi i wrócić z pustymi rękami. Dlaczego? Bo dobre zdęcie zależy od fotografa, a nie od rzeczywistości wokół niego. To wszystko zależy od tego, jak fotografujący postrzega świat.


Nic nie jest tym, czym się wydaje… Czy nie na tym właśnie polega pańskie fotografowanie?


Bardzo lubię polskiego poetę Stanisława Jerzego Leca ze względu na dwuznaczność jego „myśli nieuczesanych”. To samo dzieje się w przypadku moich fotografii. Kiedy robię zdjęcie, przepuszczam rzeczywistość nie tylko przez obiektyw, ale także przez siebie samego. Już w tym momencie ten wycinek rzeczywistości, który uchwyciłem, jest zupełnie inny, niż jest on naprawdę. Kiedy ktoś patrzy na moje zdjęcie, widzi już coś zupełnie innego niż to, co ja widziałem, robiąc je. Ponieważ w tym właśnie momencie zaczyna się indywidualna praca samego odbiorcy. Dlatego też jedna fotografia może posiadać nieskończoną liczbę znaczeń.


©Alexander Petrosyan

Myśli pan, że nawet coś najzwyklejszego może się stać niezwykłe dzięki obiektywowi aparatu?


Najbardziej niezwykłe rzeczy dzieją się w każdym z nas. Jeśli posiadasz umiejętność dostrzeżenia niezwykłości w zwykłych rzeczach, wszystko jest w stanie cię zachwycić. Osobiście wierzę, że wszystko może być niezwykłe, jeśli tylko zechcesz tę niezwykłość tam zobaczyć. Robię zdjęcia mojemu miastu, Petersburgowi, w którym mieszkam od czterdziestu lat i ono cały czas mnie zaskakuje. Ale można też powiedzieć, że to ja właśnie czynię je zaskakującym. Bo takie jest właśnie w moich oczach.


Jak to?


Może przez upływ czasu. Te same miejsca uchwycone w różnych czasach mogą wyglądać zupełnie inaczej. Ale to także efekt mojego wewnętrznego rozwoju.


Jak to się dzieje, że pańskie zdjęcia Rosji przemawiają do każdego odbiorcy, pod każdą szerokością geograficzną, bez względu na barierę językową i kulturową?


To jest właśnie wielka tajemnica fotografowania. Jest niemożliwym zrobić zdjęcie bez zaangażowania własnych emocji. Moje zdjęcia to świadectwo mojego postrzegania świata. Czy to to znaczy, że inni także zobaczą go moimi oczami. Być może. Ja im tylko daję taką możliwość. 


©Alexander Petrosyan

Spędził pan dziesięciolecia, żeby odkryć, co czyni Petersburg wyjątkowym. Co to według pana jest? 


Żeby było jasne; każde miasto jest wyjątkowe. I to właśnie próbuję uchwycić i pokazać. Należy tylko zanurzyć się w tę atmosferę i poczuć ducha miasta. A Petersburg ma niezwykłą historię: począwszy od początków Imperium Rosyjskiego przez zniszczenia podczas II wojny światowej, a następnie od bycia prowincją do odrodzenia pod rządami Władimira Putina.


Jest pan fotografem ulicznym. Czy kiedykolwiek miał pan trudności albo nieprzyjemności związane z robieniem zdjęć na ulicy?


Często słyszę od moich studentów: jak zrobić zdjęcie na ulicy i nie dostać przy okazji pięścią w twarz? Wydaje mi się, że te obawy są lekko przesadzone. Pracuję jako fotograf od kilkudziesięciu lat i mógłbym policzyć na palcach jednej ręki nieprzyjemne sytuacje z tym związane.


Co w takim razie jest najtrudniejsze dla fotografa?


Ciągłe zaskakiwanie samego siebie. To dość żmudne zadanie. Budzisz się rano, bierzesz aparat i wychodzisz na zewnątrz, a towarzyszy ci tylko jedna myśl: co mogę zrobić dziś inaczej? Jak mogę zaskoczyć siebie samego? Nie można stać się niewolnikiem własnych nawyków. Rutyna zabija. Dlatego tak ważne jest zaskakiwanie samego siebie, robienie cały czas czegoś innego, w możliwie najbardziej odmienny sposób. Chodzi o to, żeby nieustannie podtrzymywać ten wewnętrzny ogień, który ans napędza.


Czego mogę panu życzyć?


Żebym nieustannie widział niezwykłe w tym, co zwykłe. I tego właśnie życzę każdemu z nas.  

 

Rozmawiali: Karina Bonowicz i Ilya Akulshin 

Fot. ©Alexander Petrosyan 

 

Alexander Petrosyan to jeden z najbardziej znanych współczesnych fotografów. Dwukrotnie uznany za Fotografa Roku przez jego rodzinny Petersburg. Zdobywca Grand Prix w kategorii “fotoreportaż” i Medal of Honour (Award of Exellence), także w kategorii “fotoreportaż” w 25. Konkursie «Society of New Design» in Syracuse (New York, USA). Więcej na jego stronie: www.aleksandrpetrosyan.com

 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Statystyki wizyt:



Recenzje

Wywiady

Artykuły