Fotograf Alexander Petrosyan: Jestem
filtrem rzeczywistości
Swój pierwszy aparat dostałem jako
nastolatek w prezencie urodzinowym od ojca. Początkowo nie traktowałem
fotografii zbyt poważnie i większość zdjęć z tamtego czasu nie jest zbyt dobra.
Potem zacząłem pracować jako fotograf dla gazet i magazynów, a ostatecznie fotografia
stała się dla mnie sztuką. Wtedy zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę znacznie
bardziej interesuje mnie kreatywna strona tego zawodu. Kiedy fotografia była
tylko moją pracą, czułem, że to mi nie wystarcza.
Nie było to
wystarczająco interesujące?
Kiedy traktujesz to wyłącznie jak swoją pracę,
to jest to zamówienie, za które otrzymujesz wynagrodzenie. Kiedy robisz to, bo
coś przykuwa twoją uwagę i wywołuje emocje, wtedy jest to sztuka.
©Alexander Petrosyan |
Czym jest
dla Pana fotografia?
Wyrażaniem siebie. Jestem prawdziwie sobą,
kiedy fotografuję. Fotografowanie to sposób, w jaki postrzegam rzeczywistość.
“Zdjęcie jest
w stanie powiedzieć więcej niż tysiąc słów”. Zgadza się Pan z tym powiedzeniem?
Fotografia to język wszechświata; nie ma granic
ani barier. Świetne zdjęcie może przeniknąć do twojego umysłu i wywołać emocje
już w tym samym momencie, kiedy je zobaczysz. Możesz to poczuć bardziej niż na przykład
literaturę, w momencie kiedy nie znasz ani języka, ani kontekstu kulturowego. W
przypadku zdjęcia nie potrzebujesz niczego oprócz tego wycinka rzeczywistości,
który przedstawia ci autor i od razu wiesz, o co w nim chodzi. To niezwykłe
połączenie między tym, kto zrobił zdjęcie, a tym, kto je ogląda. Możesz je poczuć
albo nie. Możesz przyjąć ten tajny przekaz, który daje ci autor albo nie. Nie
ma tu żadnej analizy, jedynie czyste emocje. To jest coś, co próbuję robić jako
fotograf: nie tyle uchwycić kształty rzeczy albo ludzi, co nastrój i emocje im
towarzyszące.
©Alexander Petrosyan |
Zabiera pan wszędzie aparat? Każdego dnia
powstają nowe zdjęcia?
Tak, aparat
mam zawsze przy sobie, a jeśli już zdarzy mi się go zostawić w domu, to mam
przy sobie smartfon albo inne urządzenie, które może spełnić rolę aparatu.
Robienie zdjęć jest dla mnie jak oddychanie. Nie muszę nawet o tym myśleć, po
prostu to robię. Widzę świat wokół mnie jak w obiektywie aparatu. I to jest
właśnie mój sposób na zrozumienie rzeczywistości wokół mnie.
Rosja na Pana zdjęciach wygląda zupełnie
inaczej niż na pocztówkach. Fotografie zdają się być nieretuszowane i
uchwycające piękno w brzydocie? Zdawał pan sobie z tego sprawę?
Nie,
ponieważ ja tak właśnie widzę Rosję. Z drugiej strony, nie wierzę w istnienie
tzw. obiektywnego zdjęcia. Fotografia zawsze powstaje po przefiltrowaniu jej
przez percepcję fotografującego i jego punkt widzenia. Dla mnie każde zdjęcie
to portret rzeczywistość. To ja jestem filtrem rzeczywistości wokół mnie.
©Alexander Petrosyan |
Ale to zależy od Pana stanu wewnętrznego.
Tak,
ale także od stanu wewnętrznego odbiorcy. Jeśli udało mi się przykuć moją
fotografią czyjąś uwagę, to znaczy, że zrobiłem dobre zdjęcie.
Jak w takim razie udaje się Panu zrobić
świetne zdjęcie?
To
zależy tylko od fotografującego. Możesz jechać gdziekolwiek, znaleźć
najpiękniejszy widok na świecie i… zrobić najgorsze zdjęcie. Możesz zjechać
cały świat, zobaczyć wiele zachwycających miejsc i obiektów albo ludzi i wrócić
z pustymi rękami. Dlaczego? Bo dobre zdęcie zależy od fotografa, a nie od
rzeczywistości wokół niego. To wszystko zależy od tego, jak fotografujący
postrzega świat.
Nic
nie jest tym, czym się wydaje… Czy nie na tym właśnie polega pańskie fotografowanie?
Bardzo
lubię polskiego poetę Stanisława Jerzego Leca ze względu na dwuznaczność jego
„myśli nieuczesanych”. To samo dzieje się w przypadku moich fotografii. Kiedy
robię zdjęcie, przepuszczam rzeczywistość nie tylko przez obiektyw, ale także
przez siebie samego. Już w tym momencie ten wycinek rzeczywistości, który
uchwyciłem, jest zupełnie inny, niż jest on naprawdę. Kiedy ktoś patrzy na moje
zdjęcie, widzi już coś zupełnie innego niż to, co ja widziałem, robiąc je.
Ponieważ w tym właśnie momencie zaczyna się indywidualna praca samego odbiorcy.
Dlatego też jedna fotografia może posiadać nieskończoną liczbę znaczeń.
©Alexander Petrosyan |
Myśli pan, że nawet coś najzwyklejszego
może się stać niezwykłe dzięki obiektywowi aparatu?
Najbardziej
niezwykłe rzeczy dzieją się w każdym z nas. Jeśli posiadasz umiejętność
dostrzeżenia niezwykłości w zwykłych rzeczach, wszystko jest w stanie cię
zachwycić. Osobiście wierzę, że wszystko może być niezwykłe, jeśli tylko
zechcesz tę niezwykłość tam zobaczyć. Robię zdjęcia mojemu miastu,
Petersburgowi, w którym mieszkam od czterdziestu lat i ono cały czas mnie
zaskakuje. Ale można też powiedzieć, że to ja właśnie czynię je zaskakującym.
Bo takie jest właśnie w moich oczach.
Jak to?
Może
przez upływ czasu. Te same miejsca uchwycone w różnych czasach mogą wyglądać
zupełnie inaczej. Ale to także efekt mojego wewnętrznego rozwoju.
Jak to się dzieje, że pańskie zdjęcia
Rosji przemawiają do każdego odbiorcy, pod każdą szerokością geograficzną, bez
względu na barierę językową i kulturową?
To
jest właśnie wielka tajemnica fotografowania. Jest niemożliwym zrobić zdjęcie
bez zaangażowania własnych emocji. Moje zdjęcia to świadectwo mojego
postrzegania świata. Czy to to znaczy, że inni także zobaczą go moimi oczami. Być
może. Ja im tylko daję taką możliwość.
©Alexander Petrosyan |
Spędził pan dziesięciolecia, żeby odkryć,
co czyni Petersburg wyjątkowym. Co to według pana jest?
Żeby
było jasne; każde miasto jest wyjątkowe. I to właśnie próbuję uchwycić i
pokazać. Należy tylko zanurzyć się w tę atmosferę i poczuć ducha miasta. A
Petersburg ma niezwykłą historię: począwszy od początków Imperium Rosyjskiego przez
zniszczenia podczas II wojny światowej, a następnie od bycia prowincją do
odrodzenia pod rządami Władimira Putina.
Jest pan fotografem ulicznym. Czy
kiedykolwiek miał pan trudności albo nieprzyjemności związane z robieniem zdjęć
na ulicy?
Często
słyszę od moich studentów: jak zrobić zdjęcie na ulicy i nie dostać przy okazji
pięścią w twarz? Wydaje mi się, że te obawy są lekko przesadzone. Pracuję jako
fotograf od kilkudziesięciu lat i mógłbym policzyć na palcach jednej ręki
nieprzyjemne sytuacje z tym związane.
Co
w takim razie jest najtrudniejsze dla fotografa?
Ciągłe
zaskakiwanie samego siebie. To dość żmudne zadanie. Budzisz się rano, bierzesz
aparat i wychodzisz na zewnątrz, a towarzyszy ci tylko jedna myśl: co mogę
zrobić dziś inaczej? Jak mogę zaskoczyć siebie samego? Nie można stać się
niewolnikiem własnych nawyków. Rutyna zabija. Dlatego tak ważne jest
zaskakiwanie samego siebie, robienie cały czas czegoś innego, w możliwie
najbardziej odmienny sposób. Chodzi o to, żeby nieustannie podtrzymywać ten
wewnętrzny ogień, który ans napędza.
Czego
mogę panu życzyć?
Żebym nieustannie
widział niezwykłe w tym, co zwykłe. I tego właśnie życzę każdemu z nas.
Rozmawiali: Karina Bonowicz i Ilya Akulshin
Fot. ©Alexander Petrosyan
Alexander Petrosyan to
jeden z najbardziej znanych współczesnych fotografów. Dwukrotnie uznany za
Fotografa Roku przez jego rodzinny Petersburg. Zdobywca Grand Prix w
kategorii “fotoreportaż” i Medal of Honour (Award of Exellence), także w
kategorii “fotoreportaż” w 25. Konkursie «Society of New Design» in
Syracuse (New York, USA). Więcej na jego stronie: www.aleksandrpetrosyan.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz