wtorek, 9 lutego 2021

AGNIESZKA KAMIŃSKA, SZWAJCARIA. PODRÓŻ PRZEZ RAJ WYMYŚLONY

Kraj (nie tylko) mlekiem i Rivellą płynący



Jak pisać o kraju, o którym wszyscy wiedzą, że jest drogi, nudny, a Polakom kojarzy się niemal wyłącznie z kredytem we frankach? Szczerze? Nie mam pojęcia. A Agnieszka Kamińska miała. Jak? Też nie mam pojęcia. Powiem za to krótko: napisała tak, że czapki z głów. I to także tych szwajcarskich, bo nie wiem, czy umieliby sami napisać lepiej o swoim kraju.

 

Postawmy sprawę jasno: autorka nie miała łatwego zadania. I to z trzech powodów. Po pierwsze, Szwajcaria jest krajem bardzo trudnym do opisania. Nie mówiąc już o tym, że jest trudnym do opisania w sposób ciekawy. Po drugie, nie jest łatwo dla kogoś, kto prowadzi blog tematyczny, napisać książkę poświęconym temu samemu, bez jednoczesnego powielania własnych wpisów. Po trzecie, i to jest chyba najtrudniejsze zadanie, podsunąć tę lekturę komuś, kto Szwajcarię zna równie dobrze. Czyli mnie. Pierwszy punkt Agnieszka Kamińska ma za odwagę. Drugi za to, że potrafiła uniknąć błędu wielu blogerów, którzy zdecydowali się na wydanie książki, czyli przeklejenia jeden do jednego swoich wpisów, co sprawia, że lektura jest tak naprawdę zbiorem – lepiej lub gorzej powiązanych – luźnych myśli. Trzeci, szósty i dziesiąty za to, że dała mi porządnego przytyczka w nos. Ja sama, mimo że mieszkałam wiele lat w Szwajcarii, nie odważyłam się pisać o tym kraju, bo byłam przekonana, że umrę wcześniej z nudów, niż dotrwam do końca pisania. Tymczasem są tacy, co nie tylko nie umarli, ale jeszcze wydobyli z krainy mlekiem i Rivellą płynącego to, co najciekawsze, a to, co było mało ciekawe, opisali w takich sposób, że zabrakło mi języka w gębie. A o tym, że w Szwajcarii można się zanudzić na śmierć, zaręczam wam osobiście. Ten kraj, w którym jest „najwięcej laureatów nagrody Nobla, zarejestrowanych patentów i restauracji z gwiazdką Michelin (w przeliczeniu na liczbę mieszkańców), jak również „największe zagęszczenie milionerów ma kilometr kwadratowy” i żyją ”najszczęśliwsze dzieci i cieszący się życiem najstarsi staruszkowie”, może przyprawić o ból głowy. Zwłaszcza Polaka.


O tym, że „Szwajcaria. Podróż przez raj wymyślony” będzie dobrą książką, wiedziałam na długo przed jej ukazaniem się. Nie było innej opcji, skoro autorka od lat prowadzi bloga poświęconego jej nowej ojczyźnie I’m not Swiss, który czytam z wypiekami na twarzy. A zaczęłam go czytać jeszcze zanim wymieniłam Toblerone i fondeu na stolicę (najgorszych) hamburgerów (na świecie). I już wtedy zauważyłam, że patrzymy na Szwajcarię zupełnie różnymi oczami. Ja – z lekkim już znudzeniem, Agnieszka Kamińska – z niesłabnącym zdziwieniem i fascynacją. I to klucz do sukcesu tej książki. Raz, że widać w niej pasję i szczere zainteresowanie nawet najbardziej drobnymi i wydawałoby się mało znaczącymi szczegółami z życia Szwajcarów (jak kwestia ceny naklejek na worki na świeci). Po drugie, potrafi ona zajmująco pisać zarówno o tradycyjnym pochodzie schodzących z Alp krów z dzwonkami na szyi czy złocie ukrytym przez nazistów w bankach szwajcarskich, jak i o najnudniejszej chyba rzeczy na świecie, czyli o systemie podatkowym. Wreszcie, po trzecie, sam styl pisania przypomina opowieść, którą częstuje się znajomych przy raclecie (jedna z tradycyjnych potraw szwajcarskich) i dobrym szwajcarskim winie (bo takie też, choć większość jest importowana z Włoch lub Francji, czasem się zdarzają). W ten sposób otrzymujemy spójną relację łączącą w sobie reportaż, książkę podróżniczą oraz zbiór anegdot, którą czyta się równie szybko, co przejechanie całej Szwajcarii pociągiem w kilka godzin (dla tych, którzy nie wierzą: tak, jest to możliwe!).


To, co decyduje o rzetelności relacji Agnieszki Kamińskiej w „Szwajcaria. Podróż przez raj wymyślony” to fakt, iż nieustannie stara się ona równoważyć jasne i ciemne strony kraju Toblerone – czyli jak to powiedział Ryszard Ochudzki z „Misia” – "który to tam kraj ma być może swoje plusy, rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów". I tak właśnie robi autorka w swojej książce: jeśli wskazuje na kłopot z zapłaceniem jednorazowej kwoty podatku, której równowartość to cała miesięczna pensja, to przyznaje jednak, że podatnicy wiedzą dokładnie, gdzie idą ich podatki. Jeśli przedstawia uroki referendum, w którym o losach Szwajcarii albo wybranych kantonów decydują obywatele całego kraju (czego szczerze im zazdrościmy), pokazuje nam również wady płynące z tak dokonywanych wyborów. Równocześnie odmitologizowuje ów raj wymyślony, wskazując na to, że pociągi rzeczywiście chodzą jak w szwajcarskim zegarku i z chodników można niemal jeść, ale równocześnie cudzoziemcy (mimo że Szwajcaria ma jeden z największych procentów obcokrajowców –  jako mieszkańców – w Europie), nawet ci z trzema fakultetami i pięcioma językami, będą zawsze obywatelami drugiej kategorii, a kobiety – w tym także Szwajcarki, które jako ostatnie na świecie otrzymały prawa wyborcze – nie przebiją się przez szklany sufit, i to w wielu dziedzinach życia.


Nie ma jednej Szwajcarii – taki przede wszystkim płynie wniosek z książki Agnieszki Kamińskiej. To patchworkowy dywan, gdzie każdy kawałek, czyli kanton to zupełnie inny kraj, rządzący się totalnie innymi prawami i zamieszkiwany przez kompletnie innych Szwajcarów – począwszy od chłodnych i zdystansowanych mieszkańców kantonu niemieckojęzycznego, po ciepłych i otwartych rezydentów kantonu włoskojęzycznego. Jedno jest pewne, jak by nie było, Szwajcaria nie jest tak nudna, jak nam się wszystkim wydaje. I nie taka złota, jak świecące niemieckie sztabki, które gdzieś tam jeszcze spoczywają w podziemiach szwajcarskich banków. Raj wymyślony Agnieszki Kamińskiej to raj plus wąż, który kąsa od czasu do czasu, żeby wprowadzić równowagę miedzy zachwytem a  oburzeniem.


„Szwajcaria – podróż przez raj wymyślony” to mój czarny koń jeśli chodzi o książkę reportażowo-podróżniczą, i to nie tylko Wydawnictwa Poznańskiego, ale i całego naszego rynku czytelniczego. Sprawić, żeby tak malkontencka osoba taka jak ja, która dobrowolnie porzuciła kraj najlepszego sera i najszczęśliwszych krów na świecie, tak mocno za nim zatęskniła… Chapeau bas! Autorko, merci vielmal!

 


TYTUŁ: SZWAJCARIA. PODRÓZ PRZEZ RAJ WYMYŚLONY
AUTOR: AGNIESZKA KAMIŃSKA
WYDAWNICTWO: 
WYDAWNICTWO POZNAŃSKIE   
ROK WYDANIA: 
2021


 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Statystyki wizyt:



Recenzje

Wywiady

Artykuły