poniedziałek, 18 stycznia 2021

JON KRAKAUER, MISSOULA

Do not (get) rape(d) 



Gwałt nie kończy się w momencie, kiedy gwałciciel odchodzi. Jest kontynuowany przez policję podczas przesłuchań, otoczenie – w większości przypadków stojące po stronie sprawcy – i społeczeństwo, ignorujące, bagatelizujące albo wręcz negujące istnienie tego przestępstwa.


Jona Krakauera "Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim" to bardzo ważny reportaż opisujący zjawiska zgwałceń na kampusach uniwersyteckich na przykładzie Missouli (która otrzymała niechlubny przydomek „stolicy gwałtów”) i dociekający jego przyczyn. Autor przedstawia sprawy kilku studentek, które padły ofiarą gwałtu (bądź gwałtów), dokonanego z reguły przez znanych im sprawców, którzy dodatkowo byli zawodnikami hołubionej przez lokalną społeczność drużyny futbolowej. Krakauer oddaje głos dziewczętom, ale także przytacza raporty policyjne i zapisy przesłuchań. Równocześnie przedstawia tło społeczne i obyczajowe amerykańskiego miasteczka, ale i działanie amerykańskiego systemu sprawiedliwości.


Gwałt okazuje się być jedynym przestępstwem, którego zajście jest najczęściej kwestionowane, a wiarygodność zeznań ofiary jest najbardziej podważana. Wystarczy wspomnieć pierwsze pytanie, które usłyszała podczas zgłaszenia przestępstwa jedna z ofiar: Czy masz chłopaka? Nie, a dlaczego pytasz? – padło w odpowiedzi.  Bo dziewczęta, które są w związkach, często próbują w ten sposób zatuszować swoją zdradę – wyjaśnia policjant. Jon Krakauer skupia się po równo na samym przestępstwie, jak i na tym, co dzieje się po nim, zarówno w przypadku zgłoszenia, jak i niezgłoszenia gwałtu, podkreślając, że do niezgłoszenia tego przestępstwa dochodzi aż w 80 proc. przypadków (dokonywanych, porównywalnie, w 80 proc. przez osoby znane ofierze) właśnie z powodu obawy przed kwestionowaniem zeznań i sugerowaniu/narzucaniu opinii o tym, że gwałtu nie było (kobieta wyraziła zgodę) albo główną jej przyczyną była nie chęć jego popełnienia przez mężczyznę, ale stan ofiary (upojenie alkoholowe, utrata przytomności, sam fakt brania udziału w imprezie studenckiej lub samo przebywanie w tym samym pokoju, co sprawca).


"Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim" to mocna lektura, która – mam nadzieję – skłoni do refleksji, dlaczego gwałt jest najczęściej kwestionowanym przestępstwem i dlaczego dziewczęta są pouczane, że mają nie dać się zgwałcić, a chłopców nikt nie poucza, że nie należy gwałcić.


W dokładnie ten sam co książka Jona Krakauera nurt wpisuje się film „Promising Young Woman” w reż. Emerald Fennell z rewelacyjną Carey Mulligan w roli tytułowej. Fennell znalazła wyjątkowy sposób na pokazanie problemu szeroko pojętego „date rape”, który to sposób daleki jest od brutalności, ale i od zbytniej emocjonalności w jego przedstawianiu. Zaskakującym jest wykorzystaniu do tego celu konwencji czarnej komedii przy jednoczesnym maksymalnie poważnym podejściu do kwestii gwałtu na kampusach uniwersyteckich, jak również do samej kultury gwałtu.



Cassie (Carey Mulligan) to tytułowa obiecująca młoda kobieta, która w ciągu tygodnia pracuje w małej kawiarni serwującej podłą kawę, a w weekendy zamienia się w podpitą dziewczynę, która daje się zabrać do domu „miłemu” chłopcu. W rzeczywistości Cassie udaje, że jest pijana, żeby dać każdemu z tych „sympatycznych” młodzieńców, którzy utożsamiają nietrzeźwość z przyzwoleniem, nauczkę. Jak się okazuje, jest to rodzaj zemsty za to, że jej najlepsza przyjaciółka została zgwałcona przez kolegę ze studiów podczas jednej z imprez, i to na oczach całego studenckiego towarzystwa. To, jak sprawy potoczyły się po gwałcie, można się tylko domyślić: sprawca/sprawcy nie został/zostali ukarany/ukarani, Nina nie poradziła sobie z traumą, a Cassie żyje z poczuciem winy, że nie było jej wtedy z przyjaciółką i nie zapobiegła tragedii. Z obiecującej studentki medycyny zamienia się w udręczoną i zobojętniałą młodą kobietę, która nie potrafi ruszyć dalej. Jej pragnienie zemsty traci na sile, kiedy ponownie spotyka znajomego ze studiów, Ryana (Bo Burnham), który zdaje się przywracać jej chęć do życia i sprawia, że zaczyna ona inaczej postrzegać mężczyzn niż tylko jako seksualnych predatorów. Niestety, to wszystko nie jest takie proste…


Emerald Fennell doskonale poradziła sobie z tym trudnym tematem, pokazując – dzięki konwencji, jaką przyjęła – że nic nie jest takim, na jakie wygląda. To nie jest prosta historia o zbrodni i karze (a właściwie o zbrodni i zemście), ale przewrotna opowieść o tym, że to, co nam się zdaje, albo co wiemy, ma się nijak do rzeczywistości. „Promising Young Woman” to twardy karmelek z kwaśnym nadzieniem. Określenie „nice guy”, które bardzo często pojawia się w dialogach, już nigdy nie będzie brzmiało dla nas tak samo jak wcześniej.

 




  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Statystyki wizyt:



Recenzje

Wywiady

Artykuły