poniedziałek, 16 listopada 2020

MAŁE EKSPERYMENTY ZE SZCZĘŚCIEM. SEKRETNY DZIENNIK HENDRIKA GROENA, LAT 83 I ¼.

(Nie)wesołe jest życie staruszka

Zapomnijcie o „Dzienniku Bridget Jones”. „Małe eksperymenty ze szczęściem. Sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 83 i 1/4” nie tylko rozbawi, ale i wzruszy was do łez. Dlaczego? Bo to potraktowany po mistrzowsku omijany z daleka temat życia w domu niekoniecznie spokojnej starości.


Kim jest Hendrik Groen? Nie mam pojęcia. Nie mam nawet pewności, czy istnieje. Autor, który ukrywa się pod imieniem i nazwiskiem piekielnie inteligentnego i diablo zabawnego staruszka nigdy nie został odkryty. Ale mnie to akurat wcale nie przeszkadza. Pierwszy plus zdobył(-ła) już wtedy, kiedy okazało się, że akcja dziennika dzieje się w jednym z holenderskich domów spokojnej starości, a bohaterowie są w wieku 80 plus. Do tej pory w powieściach przewijała się gdzieś na czwartym planie przeurocza babunia smażąca konfitury albo dziadunio z fajką, opowiadający wnukom, jak to drzewiej bywało. Tutaj wszyscy jak jeden mąż mają problemy z nietrzymaniem moczu, nadciśnieniem i wkładaniem ciasta do akwarium albo chomika do zamrażarki. I nikt się tu z nikim nie szczypie. A zwłaszcza z czytelnikiem. I to jest drugi olbrzymi plus tej książki. Jest błyskotliwa, pełna inteligentnego humoru i w krótkich wpisach oddaje kwintesencję tego, co czeka nas wszystkich. Czyli (nie)spokojnej starości.


W tym roku też nie będę lubił staruszków. To dreptanie z balkonikami, zniecierpliwienie bez powodu, wieczne narzekania, ciasteczka do herbaty, całe to wzdychanie i stękanie.

Sam mam lat 83 i ¼.


Hendrik, pensjonariusz domów starców, zaczyna prowadzić dziennik, żeby móc w nim powiedzieć to, co myśli. Bo niestety z natury jest bardzo powściągliwy i zbyt miły, żeby walić prawdę między oczy. Co jakiś czas przypomina nam uprzejmie, że udało mu się dotrwać do wiosny albo lata. Dziennik pisany jest z myślą o tym, że zostanie upubliczniony, kiedy jego autor będzie leżał już w małej salce krematorium. O przeczytanie został poproszony również leciwy przyjaciel Hendrika, Evert. Jedynym zmartwieniem Hendrika jest to, co się stanie, jeśli Evert umrze pierwszy…


Holandia to społeczeństwo apartheidu: biali z białymi, Turcy z Turkami, biedni z biednymi, głupi z głupimi.


U nas dochodzi jeszcze jeden podział: starzy ze starymi.


Rok z życia wesołego, ale i refleksyjnego staruszka to najzabawniejsza rzecz, jaką przeczytałam w ostatnim czasie. I jedna z najbardziej inteligentnych. Wiwisekcja relacji w domu spokojnej starości, a jednocześnie analiza własnego przemijania na długo pozostają w pamięci i uwierają jak kamyk w bucie. Bo i Groen nie szczędzi szczegółów z życia starszego pana, łącznie z pieluchomajtkami wkładanymi pod garnitur czy szczegółami dotyczącymi tego, jak przeprowadzić samemu (!) test na alzheimera. Mokre kapcie wkładane do mikrofalówki w celu ich wysuszenia bawią do łez. Ale i dają do myślenia. A co, jeśli spotka to właśnie mnie? Co jeśli będę mrozić własnego chomika i prać zegarek w pralce? I śmieszne, i straszne.


Pani Brinkman to nasza rekordzistka. Udało jej się przez siedem tygodni ukrywać starego jamnika w szafce pod zlewem, zanim sprawa się wydała. Niewykluczone, że doszło do zdrady. Walczył taki na wojnie, a tera donosi do dyrektorki na jamniki.


Pamiętam, kiedy grupa naukowców przeprowadziła eksperyment przy zastosowaniu aparatury symulującej demencję i inne przypadłości wieku starczego. Młodzi ochotnicy wkładali ją na siebie i na kilka chwil zamieniali się w staruszków, którzy chodzą z trudem i ledwo co widzą. Doświadczenie to zupełnie zmieniło ich stosunek do osób starszych. Chciałabym, żeby każdy z nas przeczytał tę książkę i na chwilę zamienił się w Hendrika Groena. Którym każdy z nas kiedyś będzie. Prędzej czy później.


 

TYTUŁ: MAŁE EKSPERYMENTY ZE SZCZĘŚCIEM. SEKRETNY DZIENNIK HENDRIKA GROENA, LAT 83 I ¼.  
PRZEKŁAD: RYSZARD TURCZYN

WYDAWNICTWO: ALBATROS
ROK WYDANIA: 2016

 


 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Statystyki wizyt:



Recenzje

Wywiady

Artykuły