Sorry,
taki mamy klimat
Pamiętacie dziewczynę, która rzuciła pracę
w korporacji, żeby sprawdzić, czy faktycznie żadna praca nie hańbi? Ta sama
dziewczyna sprzedała samochód i przerzuciła się na komunikację publiczną. Poświęciła prawie dwa lata, żeby przejechać
Polskę wzdłuż i wszerz i przekonać się, że w XXI wieku
są miejsca, do któych nie da się dojechać, gdzie najbliższe „zaraz” trwa niemal
półtorej godziny, a do najbliższego przystanku idzie się kilkadziesiąt minut.
Witajcie w świecie Olgi Gitkiewicz i tysięcy Polaków, którzy zaczynają dzień od
słów „nie zdążę”.
Gitkiewicz
jedzie pociągiem. Autobusem. Kiedy nie ma jak dotrzeć komunikacją publiczną,
przesiada się do samochodu. Albo idzie pieszo. W 21 miesięcy pokonuje 2200 km
busem, 34 000 pociągiem, 3 400 samochodem i 3000 km na piechotę. W międzyczasie spotyka ludzi, którzy codziennie nie mają jak dojechać. Albo mają, ale pokonują długą
drogę do przystanku. Albo spędzają w podróży kilka godzin dziennie, bo tyle
zajmuje im dotarcie do pracy i powrót do domu. W swojej
drobiazgowej analizie sytuacji komunikacyjnej w Polsce reporterka pokazuje, że transport publiczny
jest równie ważny )jeśli nie ważniejszy) co służba zdrowia. Tymczasem, jak
słusznie zauważa jeden z jej rozmówców, nikt nie patrzy na niego jak na usługę,
która powinna być zapewniona. „Sorry, taki mamy klimat” – słynne słowa byłej
już minister infrastruktury i rozwoju Elżbiety Bieńkowskiej najlepiej oddają
lekceważący stosunek państwa do państwowego (sic!) transportu. Olga Gitkiewicz
z brutalną szczerością pokazuje efekty takiego stanu rzeczy, dając wyraźnie
do zrozumienia, że w XXI wieku wciąż możemy mówić o wykluczeniu komunikacyjnym.
„Nie
zdążę” to ważny głos we wciąż lekceważonej i zamiatanej pod dywan sprawie komunikacji
publicznej w Polsce. Codziennie tysiące zmierzających do pracy ludzi zżyma się,
porównując rozkład jazdy z rzeczywistym czasem przyjazdu pociągu czy autobusu i
w tym samym czasie śmieje się gorzko, przeglądając internetowe memy z PKP w roli
głównej. Tyle że wykluczenie komunikacyjne nie jest wcale zabawne. Bo kiedy
politycy o mówią o tym wykluczeniu, zwykle mają na myśli wsie, do których nie dociera żaden pociąg czy autobus. Tymczasem w Polsce bardzo często nie dojedziemy nie tylko do wsi, ale i do
podmiejskiego osiedla, bo nie ma tam żadnej infrastruktury. „Ale wykluczenie
komunikacyjne to również końcówki filmów znane tylko z opowieści znane tylko z
opowieści. Zajęcia dodatkowe, w których się nie uczestniczy. Zbierane miesiącami
kwitki z zaświadczeniami o opóźnieniach. Wizyty u lekarzy, który się nie
odbyły. Randki, na które nie udało się zdążyć, i związki, których nie udało się
utrzymać”.
Reportaż Olgi Gitkiewicz to kawał dobrej lektury z obszernym
wprowadzeniem, dokładną analizą problemu i prawdziwymi historiami, które
potwierdzają gorzką prawdą: „miliony ludzi muszą dostosowywać swój plan dnia do
rozkładu”. Doskonała lektura do pociągu. Zwłaszcza tego opóźnionego.
AUTORKA RECENZJI PRZECZYTAŁA CAŁĄ KSIĄŻKĘ W METRZE, CO POKAZUJE, ILE CZASU ZAJMUJĄ JEJ CODZIENNE DOJAZDY.
AUTORKA RECENZJI PRZECZYTAŁA CAŁĄ KSIĄŻKĘ W METRZE, CO POKAZUJE, ILE CZASU ZAJMUJĄ JEJ CODZIENNE DOJAZDY.
TYTUŁ: NIE ZDĄŻĘ
AUTOR: OLGA GITKIEWICZ
WYDAWNICTWO: DOWODY NA ISTNIENIE
ROK WYDANIA: 2019
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń