piątek, 18 października 2019

JAK UGRYŹĆ WIELKIE JABŁKO, CZYLI NIEPRAKTYCZNY PRZEWODNIK PO NOWYM JORKU: NOWOJORSKI AUTOBUS




NOWOJORSKI AUTOBUS – środek komunikacji miejskiej, który pojawia się z częstotliwością XIX-wiecznego dyliżansu. O ile pojawia się w ogóle. Generalnie nigdy nie jest na czas, rozkład jazdy tak się ma do rzeczywistości, jak granat ręczny do koloru granatowego a zupka chińska do Chin, a kierowca z reguły nie wie, dokąd jedzie i który mamy rok.
Przystanek autobusowy rozpoznajemy głównie po tłumie wielkości wioski olimpijskiej. Jeśli dodatkowo tłum przeklina we wszystkich językach świata, to znaczy, że jesteście na dobrej drodze. Drodze do przystanku. Czekając w Nowym Jorku na autobus dobrze zaopatrzyć się w śpiwór, termos i kanapki, bo okres oczekiwania może się rozciągać od kilku dni do kilku lat, więc w zasadzie nie ma się czym przejmować, bo po tym czasie zapomnicie już, dokąd i po co jechaliście. W tym czasie zaprzyjaźniacie się z tłumem oczekujących na ten sam autobus pasażerów, otwieracie z nimi biznes albo zakładacie rodzinę.
Zdarza się i tak, że autobus przyjedzie. Wtedy też warto zaopatrzyć się w nerwy i łokcie ze stali, bo kolejka zwykle ciągnie się do Bydgoszczy i nigdy nie wiesz, czy stojąca obok ciebie przemiła staruszka nie wyciągnie broni palnej, bo dostęp do niej ma równie łatwy i prosty, co do pastylek na zgagę i marihuany, która od kiedy stała się dozwolona, przestała kogokolwiek interesować.
Po wejściu do środka rozpoczyna się dla każdego pasażera kolejny odcinek GRY O TRON. Bo autobus posiada niewiele miejsc siedzących, a każdy chce usiąść, chociażby po to, żeby przez resztę podróży przysłuchiwać się dyskretnie rozmowie telefonicznej współpasażerki, nawet jeśli siedzi ona osiem miejsc dalej. To, że znaleźliśmy się w autobusie, to dopiero połowa sukcesu. Bo z autobusu trzeba jeszcze wysiąść. A to już nie taka prosta sprawa, ponieważ z reguły nikt nie wie, gdzie wysiąść. Raz na trzysta osiemdziesiąt sześć autobusów zdarzy się tablica, a jeszcze rzadziej informacja głosowa, co sprawia, że raz na dziesięć lat wiadomo, gdzie jest przystanek. Podobno w ostatniej dekadzie zdarzył się kierowca, który znał wszystkie przystanki na pamięć i wykrzykiwał je coraz cieńszym głosem, ale równie dobrze mogła to być taka sama miejska legenda, jak ta, że Donald Trump został prezydentem największego mocarstwa świata, czyli Rosji.
Kiedy już zdecydujemy się wysiąść, musimy o tym poinformować kierowcę, bo sam z siebie nigdy się nie zatrzyma na przystanku, chociażby z tego względu, że nie wie, gdzie on jest. Chęć wyjścia sygnalizujemy wciśnięciem guzika STOP albo pociągnięciem za żółty kabel dyndający wzdłuż szyby i służący głównie do zabawy nudzącym się dzieciom. Jeśli wysiedliście i po rozejrzeniu się wokół zorientowaliście się, że jesteście nadal w Stanach Zjednoczonych, to znak, że przeżyliście podróż autobusem, tyle tylko że postarzyliście się o dwadzieścia lat. 

Niniejszy przewodnik nie ma nic wspólnego z przewodnikiem Pascala, więc czytacie go na własną odpowiedzialność. Poza tym pamiętajcie, że z bezsensowną poradą jest jak z poduszką powietrzną: nic w niej nie ma, a może uratować życie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Statystyki wizyt:



Recenzje

Wywiady

Artykuły