NOWOJORSKA MULTIKULTUROWOŚĆ – zjawisko, które zachodzi jedynie w Nowym Jorku i na wieży Babel. Skąd byście nie pochodzili, szansa na usłyszenie swojego języka w Big Apple jest tak duża, jak to, że nigdy nie wygracie miliona dolarów i to, że otworzycie opakowanie leków nie od strony ulotki [1].
Nowy Jork to
bez dwóch zdań najbardziej multikulturowe miejsce na świecie: spotkacie tu
wszystkie możliwe kultury świata i usłyszycie ponad 800 różnych języków. Jednym
słowem, jeśli wybieracie się w podróż dookoła świata, będzie szybciej i taniej,
jeśli po prostu wpadniecie do Nowego Jorku. Możecie na przykład zjeść spaghetti
samym widelcem (co może być dla niektórych szokiem porównywalnym do zobaczenia
królowej Elżbiety nago) w Little Italy (w pakiecie z uporczywym nękaniem przez
włoskich dżolero, którym nie należy ulegać ani na chwilę, bo można się
następnego dnia obudzić – bez względu na płeć – jako włoska mamma z
piętnaściorgiem dzieci, nadwagą i matką waszego dżolero, bo jak wiadomo, co
trzeci młody Włoch mieszka z matką).
Możecie
skoczyć na sajgonki i na coś, o czym kucharz zawsze wam powie, że jest
kurczakiem do Chinatown i będziecie mieć absolutną pewność, że wszystko tam, od
widelca po kelnera i szefa kuchni, jest Made in China. Niech wam tylko nie
przyjdzie do głowy zamawiać herbaty po tybetańsku, marchewki po koreańsku i
śledzia po japońsku, bo może jeszcze tego nie wiecie, ale nie każdemu psu Burek
na imię. Możecie się też przejść na curry i masalę do Little India, tylko
pamiętajcie, że od samego pobytu nie staniecie się gwiazdą Bollywood i żarty
się kończą, kiedy podczas tańca brzucha ktoś rzuca wam hula hop i okazuje się,
że pasuje. Nie zapomnijcie o latynoskim El Barrio. Wizyta w tej dzielnicy
utwierdzi was w przekonaniu, że podstawowym towarem eksportowym Meksyku są
obywatele. Ale oczywiście, gdyby nie oni, nie byłoby tequili i narodowej
potrawy USA, czyli tacos.
No, i
oczywiście zajrzyjcie na Greenpoint albo do Ridgewood, żeby schabowego popić
„Żywcem” i żywcem przenieść się do Polski. A wszystko to w jedno
popołudnie, bo odległość między dzielnicami to rzut beretem. Albo biretem
(dotyczy tylko tych z dyplomem). Aha, mówiąc o multikulturowości, mówimy zawsze
tylko o legalnych imigrantach. Nielegalnych przecież nie ma. Wiara w to ma taki
sam sens jak to, że jak zdejmiecie okulary przeciwsłoneczne, to Barack Obama
będzie biały.
TEST NA NIELEGALNEGO IMIGRANTA
Czy jesteś nielegalnym imigrantem?
1.
a) Tak
2.
b) Nie
*
niepotrzebne skreślić
[1] W
Nowym Jorku mieszka niemal 70 tys. Polaków a 0,54 proc. nowojorczyków mówi po
polsku. Oczywiście, są to jedynie dane przybliżone. Nikt tak naprawdę nie wie,
ilu jest Polaków, bo część z nich nabyła amerykańskiego akcentu na długo przed
pojawieniem się w Nowym Jorku i jest bardziej amerykańska niż amerykańska flaga
i amerykanka, czyli tradycyjne południowoamerykańskie ciastko produkowany pod
Kielcami.
Niniejszy przewodnik nie ma nic wspólnego z przewodnikiem Pascala, więc czytacie go na własną odpowiedzialność. Poza tym pamiętajcie, że z bezsensowną poradą jest jak z poduszką powietrzną: nic w niej nie ma, a może uratować życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz